wtorek, 14 maja 2013

4.Harry i Ginny rozpoczynają naukę.

-Chodźcie- powiedział młody Potter- To chyba po mnie. Schodząc słyszeli głosy postaci z parku. Ale też głos pani Weasley.
 -Cześć Harry- Przywitały się postacie.- Powiedz pani Weasley, że się znamy, bo raczej nie jest skora nas wpuścić.
 -Skąd wiecie, że mam tak na nazwisko?- Zapytała zdziwiona.
-Bo cię znamy, Molly- Odpowiedziała kobieta. -Niech ich pani wpuści. Nic nam nie zrobią. Widziałem ich dziś w parku. No dobra rozmawiałem z nimi w parku.- Dodał widząc wzrok wszystkich zgromadzonych.
-Harry, nie rozmawia się z obcymi- powiedział z miną znawcy Lunatyk.
-My nie jesteśmy obcy.-powiedziała ,,obca’’- To znaczy wy nie wiecie kim jesteśmy ale znacie nas dobrze. A my znamy was. -dodała widząc zdziwiony wzrok wyżej wymienionych.
-No dobrze. Więc po co przyszliście?- Zapytał Fred.
-Po Harr’ego i Ginny.- tym razem odezwał się mężczyzna.
-Boże, coś ty zrobiła dziecko drogie?- zapytał jakiś członek Zakonu Feniksa.
-Nic- odpowiedziała trochę wystraszona Ginny.
-A ty Harry?- zapytał ostro Lupin.
 -Też nic-odpowiedział z miną znawcy- ale oni przyszli zabrać mnie do siebie, żeby nauczyć nas z Ginny bardzo ważnej magii.- dokończył.
 -Właśnie Luniek- powiedział mężczyzna dumnie- Ups- uświadomił sobie, że nie powinien tak mówić, bo oni nie wiedzą, że on zna przezwisko Lupina. Ciszę przerwała kobieta:
 -To możemy ich zabrać czy nie?- zapytała.
-Tak możecie. Ale jak zrobicie im krzywdę to za siebie nie ręczę.- powiedziała pani Weasley.
 - Mieli byśmy skrzywdzić naszego s… przyjaciela.- kolejna gafa faceta.
-Lepiej chodźmy zanim powiesz coś, co będzie jeszcze głupsze niż ty-zareagowała kobieta jak zwykle.
-Też cię kocham.- Lupinowi nie wiedzieć czemu przypomnieli się James i Lily rodzice Harr’ego. Zawsze tak się przekomarzali jak ci zakapturzeni ludzie. Na samo wspomnienie się uśmiechnął. Ale niestety się ocknął. Przecież Rogacz i Ruda nie żyją
-No to na nas czas, chodźcie- powiedzieli razem Harry i zakapturzony pan. Gdy wyszli kobieta powiedziała:
-Znajdziemy jakieś miejsce, aby się nie zauważalnie teleportować.
-Dobra, ale mam jeszcze jedno pytanie.- powiedziała Ginny.
-Jakie?- zapytał się mężczyzna.
-Jak mamy się do was zwracać?- a postacie spojrzały po sobie-I czy pokażecie nam swoje twarze? -To miało być jedno pytanie.-zaśmiał się milczący dotąd Harry.
 -Racja.-przyznał jego zakapturzony gość-co do pierwszego to mi mówcie Brązowy, a jej Zielona. Co do drugiego, nie.
-Dlaczego. I dlaczego mamy tak na was mówić?
 -Co do pierwszego poznacie nas, kiedy indziej, a co do drugiego to takie są nasze kolory oczu.- tym razem odpowiedziała Zielona.
 -Tu jest dobre miejsce do teleportacji.- powiedział Brązowy.- Złapcie się mocno. ****************************************************************
Ciszę lipcowego wieczoru przerwało ciche pyknięcie. Dobrze je słyszała, choć było za oknem. Prawdopodobnie wrócili jej przyjaciele z Harrym i Ginny. Nie myliła się, bo już za chwilę ich zobaczyła, na całe szczęście kaptur założyła już wcześniej.
 -Hej, szybko wróciliście myślałam, że potrwa dłużej.-powiedziała- Mnie jeszcze nie znacie mówcie mi Czarna.-zwróciła się do Harr’ego i Ginny.
 -A my jeste…-zaczął Harry. Jednak Czarna mu przerwała:
 -Wiem kim jesteście. -Dobra-powiedzieli nie pewnie Harry i Ginny razem. Ci ludzie coraz bardziej ich zadziwiali.
-No to dobra- ciszę przerwała Zielona- Wasze pokoje są tutaj.-wskazała.
 -Są połączone. A tam jest łazienka.- powiedział Brązowy- radził bym iść spać bo już jest 20.30, a jutro zaczynamy treningi.- Harry i Ginny oniemiali. Z tego wszystkiego zapomnieli bagaży, nie uszło to uwadze Brązowego- Spokojnie o tym też pomyśleliśmy, wasze bagaże są w pokojach. Po 40 minutach Harry i Ginny rozmawiali o tym czego będą się uczyć.
 -Mam nadzieję, że olkumencji. Tylko nie tak jak uczył Snape. Bo to będzie straszne.-powiedział Harry. Cieszył się na te lekcje, dlatego, że będzie się uczył z Ginny. Nie wiedział, że Ginny też się cieszy na ich wspólne lekcje.
 -Tak ja też się cieeeeeeeeeeeeeszę- powiedziała ziewając- Wiesz Harry ja chyba już pójdę spać. Tobie też radzę. Dobranoc.-i wyszła.
 -Dobranoc-odpowiedział. Zasypiając mślał kim są Brązowy, Zielona i Czarna, no i skąd znają przezwisko Syriusza. Na samą myśl o ojcu chrzestnym poczuł nie przyjemne ukucie w okolicy serca. żyje. ,,On nieżyje ’’ pomyślał. A po chwili zapadł w nie spokojny sen.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :)
    Na stówę to James i Lily. Nie jestem pewna tej trzeciej, ale myślę, że to Dorcas.
    Pozdrawiam,
    Martyna Ch.

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani