-Chodźcie- powiedział młody Potter- To chyba po mnie.
Schodząc słyszeli głosy postaci z parku. Ale też głos pani Weasley.
-Cześć Harry- Przywitały się postacie.- Powiedz pani Weasley, że się
znamy, bo raczej nie jest skora nas wpuścić.
-Skąd wiecie, że mam tak na nazwisko?- Zapytała zdziwiona.
-Bo cię znamy, Molly- Odpowiedziała kobieta.
-Niech ich pani wpuści. Nic nam nie zrobią. Widziałem ich dziś w parku.
No dobra rozmawiałem z nimi w parku.- Dodał widząc wzrok wszystkich
zgromadzonych.
-Harry, nie rozmawia się z obcymi- powiedział z miną znawcy Lunatyk.
-My nie jesteśmy obcy.-powiedziała ,,obca’’- To znaczy wy nie wiecie kim
jesteśmy ale znacie nas dobrze. A my znamy was. -dodała widząc
zdziwiony wzrok wyżej wymienionych.
-No dobrze. Więc po co przyszliście?- Zapytał Fred.
-Po Harr’ego i Ginny.- tym razem odezwał się mężczyzna.
-Boże, coś ty zrobiła dziecko drogie?- zapytał jakiś członek Zakonu
Feniksa.
-Nic- odpowiedziała trochę wystraszona Ginny.
-A ty Harry?- zapytał ostro Lupin.
-Też nic-odpowiedział z miną znawcy- ale oni przyszli zabrać mnie do
siebie, żeby nauczyć nas z Ginny bardzo ważnej magii.- dokończył.
-Właśnie Luniek- powiedział mężczyzna dumnie- Ups- uświadomił sobie, że
nie powinien tak mówić, bo oni nie wiedzą, że on zna przezwisko Lupina.
Ciszę przerwała kobieta:
-To możemy ich zabrać czy nie?- zapytała.
-Tak możecie. Ale jak zrobicie im krzywdę to za siebie nie ręczę.-
powiedziała pani Weasley.
- Mieli byśmy skrzywdzić naszego s… przyjaciela.- kolejna gafa faceta.
-Lepiej chodźmy zanim powiesz coś, co będzie jeszcze głupsze niż
ty-zareagowała kobieta jak zwykle.
-Też cię kocham.-
Lupinowi nie wiedzieć czemu przypomnieli się James i Lily rodzice
Harr’ego. Zawsze tak się przekomarzali jak ci zakapturzeni ludzie. Na
samo wspomnienie się uśmiechnął. Ale niestety się ocknął. Przecież
Rogacz i Ruda nie żyją
-No to na nas czas, chodźcie- powiedzieli razem
Harry i zakapturzony pan.
Gdy wyszli kobieta powiedziała:
-Znajdziemy jakieś miejsce, aby się nie zauważalnie teleportować.
-Dobra, ale mam jeszcze jedno pytanie.- powiedziała Ginny.
-Jakie?- zapytał się mężczyzna.
-Jak mamy się do was zwracać?- a postacie spojrzały po sobie-I czy
pokażecie nam swoje twarze?
-To miało być jedno pytanie.-zaśmiał się milczący dotąd Harry.
-Racja.-przyznał jego zakapturzony gość-co do pierwszego to mi mówcie
Brązowy, a jej Zielona. Co do drugiego, nie.
-Dlaczego. I dlaczego mamy tak na was mówić?
-Co do pierwszego poznacie nas, kiedy indziej, a co do drugiego to takie
są nasze kolory oczu.- tym razem odpowiedziała Zielona.
-Tu jest dobre miejsce do teleportacji.- powiedział Brązowy.- Złapcie
się mocno.
****************************************************************
Ciszę lipcowego wieczoru przerwało ciche pyknięcie. Dobrze je słyszała,
choć było za oknem. Prawdopodobnie wrócili jej przyjaciele z Harrym i
Ginny. Nie myliła się, bo już za chwilę ich zobaczyła, na całe szczęście
kaptur założyła już wcześniej.
-Hej, szybko wróciliście myślałam, że potrwa dłużej.-powiedziała- Mnie
jeszcze nie znacie mówcie mi Czarna.-zwróciła się do Harr’ego i Ginny.
-A my jeste…-zaczął Harry. Jednak Czarna mu przerwała:
-Wiem kim jesteście.
-Dobra-powiedzieli nie pewnie Harry i Ginny razem. Ci ludzie coraz
bardziej ich zadziwiali.
-No to dobra- ciszę przerwała Zielona- Wasze pokoje są tutaj.-wskazała.
-Są połączone. A tam jest łazienka.- powiedział Brązowy- radził bym iść
spać bo już jest 20.30, a jutro zaczynamy treningi.- Harry i Ginny
oniemiali. Z tego wszystkiego zapomnieli bagaży, nie uszło to uwadze
Brązowego- Spokojnie o tym też pomyśleliśmy, wasze bagaże są w pokojach.
Po 40 minutach Harry i Ginny rozmawiali o tym czego będą się uczyć.
-Mam nadzieję, że olkumencji. Tylko nie tak jak uczył Snape. Bo to
będzie straszne.-powiedział Harry. Cieszył się na te lekcje, dlatego, że
będzie się uczył z Ginny. Nie wiedział, że Ginny też się cieszy na ich
wspólne lekcje.
-Tak ja też się cieeeeeeeeeeeeeszę- powiedziała ziewając- Wiesz Harry ja
chyba już pójdę spać. Tobie też radzę. Dobranoc.-i wyszła.
-Dobranoc-odpowiedział. Zasypiając mślał kim są Brązowy, Zielona i
Czarna, no i skąd znają przezwisko Syriusza. Na samą myśl o ojcu
chrzestnym poczuł nie przyjemne ukucie w okolicy serca. żyje. ,,On nieżyje
’’ pomyślał. A po chwili zapadł w nie spokojny sen.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNa stówę to James i Lily. Nie jestem pewna tej trzeciej, ale myślę, że to Dorcas.
Pozdrawiam,
Martyna Ch.