niedziela, 16 marca 2014

51.Plan na dwa dni: przegrać, wygrać i potem znowu przegrać.

Witam wszystkich czarodziejów!
Na sam początek chciałam was przeprosić za to, że nie było mnie tu przez dłuższy czas, ale no wiecie kwiecień podszedł mnie od tyłu i dopiero teraz zrozumiałam, e za dwa tygodnie piszę test i muszę jednak się więcej uczyć, więc no cóż. Post się pojawia.
************************************************************************************
   Ten dzień był jakiś nie ciekawy. Smutny. Dobijający. Trudno się dziwić, że Harry chodził podenerwowany, a Ginny podminowana. Może gdyby nie to może wszystko potoczyło by się inaczej. Wszystko...
   Zaczęło się całkiem niewinnie. Zwykła rozmowa.
-Harry? Co robisz?- zapytała Ginny.
-Przygotowuję plan na ostatni trening. W końcu jutro jest ostatni mecz sezonu. Gramy go ze Ślizgonami. Zapomniałaś?- powiedział Harry pochylając się nad pergaminem.
-Dopiero teraz? Przecież trening jest za pół godziny- powiedziała Weasley spoglądając na zegarek.
-Już kończę. Jeśli możesz to nie przeszkadzaj- powiedział dając dziewczynie jasno do zrozumienia, że jest niechciana w tym momencie.
-Ok. Idę już na boisko. Z Hermioną i Angelą-  powiedziała Ginny i mimo to, że nie chciała tego po sobie pokazać zrobiło się jej smutno.
-Nie przejmuj się. Po treningu napewno będzie miał więcej czasu- powiedziała Hermiona z przekonaniem.
-On prawie od dwóch tygodni nie ma dla mnie czasu! Na przemian nauka, trening, nauka, szkoła, spanie, nauka, trening! I tak w kółko! Ja rozumiem, że w tym roku ma OWTM-ety, ale wy jakoś macie dla mnie czas, a on nie!!! Może zupełnie zapomniał, że ma dziewczynę!- Ginny wylała swe żale przyjaciółkom.
-Nie martw się. Przejdzie mu to- próbowała pocieszyć ją Angela.
-Mam nadzieję, bo ja cierpię- po rumianym policzku Weasley spłynęła łza. Jednak dziewczyna szybko ją starła.- No dobra. Chodźmy.
   Dziewczyny nie długo czekały na resztę. Jako ostatni pojawił się Harry. Od razu wszyscy wyszli na boisko. I ćwiczyli. Dwie i pół godziny. A potem jeszcze półgodzinne kazanie Harry'ego. Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy usłyszeli, że to już wszystko. Ginny najbardziej. Tak strasznie chciała w końcu się do niego przytulić, poczuć jego zapach. Kiedy oboje wyszli zapytała:
-Harry, a może przejdziemy się po błoniach?
-Nie mam czasu. Jestem zmęczony, a muszę jeszcze się pouczyć- powiedział i odszedł szybkim krokiem. Hermiona i Angela widziały wszystko zza rogu i patrząc na siebie ze smutkiem pokiwały głowami. Nie podeszły jednak do Ginny. Stwierdziły, że musi pobyć sama.
   Ginny usiadła opierając się o zimną ścianę i upewniając, że nikt jej nie widzi zapłakała gorzko. Harry ostatnio zaczął ją ignorować. Zachowywał się okropnie. Czy on nie rozumiał, że ona też ma uczucia? Ginny podniosła głowę. Poczuła nagle ogromną siłę. W jej oczach zabłyszczały groźne iskierki. Poderwała się z podłogi jakby w transie. I szybko pobiegła do wieży Gryfonów. W PW siedział Harry pochylony nad książką od eliksirów.
-Co ty sobie myślisz?!- powiedziała głośno stając przed nim.
-Uczę się- powiedział podnosząc wzrok.
-Po, co?! Umiesz wszystko doskonale!!!- zaczęła krzyczeć Ginn.- Wiesz może jeszcze jak się nazywam?! Bo ostatnio swoje imię wypowiedziane przez ciebie słyszałam ze cztery dni temu!!!- przepełniała ją gorycz.
-Nie rozumiesz, że jestem zajęty?!- teraz również Harry zaczął krzyczeć.- Jutro będę miał więcej czasu...!
-No dokończ! Dokończ! Chciałeś powiedzieć: Na naukę!!! Ja się już nie liczę!- do oczu zaczęły jej napływać łzy.- Może powinniśmy dać sobie czas?!
-Dobrze! Proszę cię bardzo!- wściekł się Potter.
-Świetnie!- krzyknęła mu w twarz i szybko udała się do swojego dormitorium.
-Świetnie!- krzyknął za nią jeszcze.
   Następnego ranka nie było lepiej. Kiedy siedzieli przy stole Ginny starała się nie zwracać na niego uwagi. A Harry udawał, że nigdy jej nie widział. Przed meczem tylko powiedział ,,Powodzenia!'' ,co skierowane było do wszystkich. Nie pocałował też Ginny jak to miał w zwyczaju robić przed każdym meczem.
-Jak myślisz? Kiedy się pogodzą?-  zapytała Angela Hermiony.
 -Mam nadzieję, że szybko- odpowiedziała tylko.
    Zaczął się mecz. Ginny pomimo wczorajszej kłótni grała świetnie. W pierwszych minutach meczu zarobiła pięćdziesiąt punktów. Harry też radził sobie nieźle. Rywalizował z Draco, więc miał nadzieję, że i w tym roku zdobędzie Puchar Quidditcha. W końcu już dużo razy z nim wygrywał. I w końcu udało mu się wypatrzyć znicza. Dobiero w trzydziestej minucie, ale udało. Jego drużyna prowadziła już 100:40. Głównie dzięki Ginny. Harry szaleńczym pędem leciał po znicz. Draco na swoim Nimbusie nie miał szans. Zwłaszcza, że był daleko.
-Taaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!! Potterowi się udało! Zdobył znicz jednocześnie wygrywając puchar!!!!- rozległ się krzyk komentatora.
   Wszyscy zawodnicy zlecieli na ziemię. Ginny też. Tylko, że bez miotły. Nikt nie zauważył jak spadała. Dlatego upadła na głowę. Może jak ktoś by ją zauważył to zrobiły coś. Starał się pomóc. Teraz wszyscy zobaczyli. Usłyszeli. Zrozumieli. Dyrektor szybko wyczarował niewidzialne nosze i szybko z pomocą innych nauczycieli przenieśli ją do SS. Harry, Ron, Hermiona, Angela i Draco pobiegli za nimi. Ale dopiero po piętnastu minutach dowiedzieli, co z nią będzie.
-I jak z nią panie dyrektorze?- zapytał Ron.
-Ma mocny wstrząs mózgu. Ale pani Poufry zareagowała bardzo szybko i Ginny na pewno z tego wyjdzie.
-Czy możemy ją zobaczyć?- zapytała Hermiona.
-Tak, ale tylko na minutkę- powiedział profesor. Wszyscy weszli tylko nie Harry.- Czy coś się stało?- zapytał.
-Czy mógłbym być przy Ginny do czasu, w którym się nie obudzi?- zapytał Potter.
-Ale nie wiadomo kie...
-Nie ważne ile. Chcę przy niej być- przerwał mu Harry.
-Dobrze. Możesz. Powiem pani Poufry- Dumbeldor tak jak powiedział tak też zrobił. Pani Poppy trochę ponarzekała, ale w końcu zgodziła się. Przyjaciele wyszli. Został tylko Harry. Pochylił się nad dziewczyną.
-Przepraszam cię Ginny. Przepraszam- oparł głowę na jej piersi i gorzko zapłakał.
***********************************************************************************
Czy może być? Podoba się? Mam taką nadzieję, bo dużo kosztowało mnie napisanie tak smutnego posta. Długość też mam nadzieję zadowala.
Gabrysia M.

środa, 5 marca 2014

Zwiastun

Chciałabym bardzo podziękować Koko z Bajkowych Zwiastunów za wykonanie naprawdę fajnego zwiastunu na tego oto bloga.


Podobał się? Mam nadzieję, że tak.
Gabrysia M.

niedziela, 2 marca 2014

Miniaturka 10.

Hej!
Wiem, wiem nie ma mnie tu prawie wcale. Bardzo was przepraszam, ale nie miałam dużo czasu w tym tygodniu. W poniedziałek kartkówka, we wtorek wyjście do gimnazjum nr.2 (dla chętnych). W środę do gimnazjum nr.4 czyli rejonowego gimnazjum mojej szkoły. W czwartek dyskoteka szkolna, a w piątek zadanie klasowe, zbiórka drużyny harcerskiej. Byłam tak wyczerpana całym tygodniem, że szkoda gadać.
A teraz zapraszam na miniaturkę:
************************************************************************************
   Strach, zaskoczenie, smutek, gorycz i rozżalenie. To właśnie czułam, kiedy biegiem wracałam do zamku. Przed niecałą minutą zobaczyłam swojego chłopaka, który okazał się być wilkołakiem. Nie rozumiałam dlaczego mi tego nie powiedział. Byliśmy w końcu parą. Miał być szczery.


   Czy on nie rozumiał, że nie mówiąc mi tego ranił mnie jeszcze bardziej? Stanęłam przed portretem Grubej Damy, ale po namyśle odwróciłam się i poszłam do Pokoju Życzeń. Muszę to wszystko przemyśleć.
   Kiedy dotarłam już do Pokoju Życzeń poprosiłam o pokój, w którym będę mogła przemyśleć wszystko, a nikt mnie w nim nie znajdzie. I wiecie jaki pokój się pojawił? Kopia pokoju Remusa, ten który ma u siebie w domu. Widocznie ten pokój wyczuł, że w tym pomieszczeniu czuję się jak w azylu.
   Przypomniałam sobie moment, w którym zostaliśmy przyjaciółmi. Razem z tym wspomnieniem nadeszły jego słowa kiedy wyznawał jej miłość:


   Jaka byłam szczęśliwa. Albo kiedy zaprosił mnie na bal zanim zostaliśmy parą. Z każdym tym wspomnieniem łzy napływały mi do oczu.



   Z bezsilności walnęłam w szafę. Nie dość, że wypadły z nich kopie rzeczy Remusa, to w dodatku rozcięłam sobie rękę. Koło mnie od razu pojawiła się apteczka. Odkaziłam rękę i zawinęłam w bandaż. A zaraz po tym zauważyłam zdjęcie, które wypadło z jego szafy.


   To my. Pamiętam jak James robił nam to zdjęcie. Wtedy wszystko było prostsze. I znowu ogarnęła mnie wściekłość. Byłam wściekła na niego. Za to, że tyle czasu mnie oszukiwał. Nie liczył się z moimi uczuciami. Myślał tylko o sobie.



   Zwróciłam uwagę na fakt, że jest już jasno. Spojrzałam na zegarek. Była siódma rano. O tej porze Remus razem z zaspaną resztą wędrował po szkole. Wybiegłam z Pokoju Życzeń i  z prędkością światła zbiegłam po wielu schodach. Zauważyłam Remusa.
-Stój!!!- krzyknęłam tak głośno, że połowa Hogwartu zareagowała na mój głos.
-Ann? Czy coś się stało?- starał się zachować pozory, ale wiedział, że mam świadomość tego kim jest.
-Musimy porozmawiać- wycedziłam przez zęby.
-Chodź- otworzył drzwi do opustoszałej sali, w której już nikt nie uczył, a potem rzucił zaklęcie aby nikt nas nie podsłuchiwał.
-Dlaczego mi mi nie powiedziałeś?!- byłam (mało powiedziawszy) wściekła.
-Myślałem, że mnie znienawidzisz. Wystraszysz się i uciekniesz- powiedział skruszonym głosem.
-I miałeś rację. Ale nie do tego, że się ciebie boję- powiedziałam, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem.- Nienawidzę cię za to, że nic mi nie powiedziałeś! Nienawidzę cię za to, że tyle czasu kłamałeś i też za to, że myślałeś wtedy tylko o sobie!!!- krzyknęłam mu w twarz.
-Ann ja... ja przepraszam. Wiem, że nie powinienem. Czy mogłabyś mi wybaczyć?- zapytał mnie. Uderzyłam go w twarz. A potem przytuliłam się do niego.
-Kocham Cię, ale obiecaj, że już nigdy mnie nie okłamiesz-wtuliłam twarz w jego koszulę.
-Ja też cię kocham- złapał moją twarz w obie ręce, popatrzył w moje oczy, a potem pocałował.


Zaczarowani