piątek, 31 maja 2013

Sowia Poczta

Kochani!
Pracuję nad nową notką. Proszę o pisanie komentarzy, ponieważ chciała bym znać waszą opinię na temat mojego bloga.
Lily Evans

czwartek, 30 maja 2013

20. Ujawnieni.

-Ginny rozłóż zastawę na 13 osób- wołała pani Weasley. Było południe 24 grudnia, czyli wigilia.
-Ok mamuś. A dla dla tajemniczego wędrowca?- zapytała zabiegana Ginny.
-Też!- odkrzyknęła jej mama.
-Ginny? Pomóc ci?- zapytał Harry.
-Jak byś mógł.- uśmiechnęła się słodko. Do wieczora czas zleciał im szybko. Właśnie mieli zasiadać do stołu gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Kto tam?- zapytał Syriusz.
-To my. Zielona i Czarna- powiedziała zapewne Czarna.
-W takim razie czego uczył się Harry w wakacje?- zadał pytanie jako środek ostrożności.
-Olkumencji, ligmentacji, animagi, magii bezróżdżkowej, telepatii, zaklęć nie werbalnych, przedmiotów...- wyliczały.
-Ok, wchodźcie- przerwał im wpuszczając do domu.
-Cześć wszystkim. Stęskniłyśmy się- powiedziała Czarna- Co tam u was?
-Lepiej powiedzcie po co tu przyszłyście?- Molly Weasley nigdy nie owijała w bawełnę.
-Żeby pokazać wam kim jesteśmy- Zielona miała odpowiedź na każde pytanie.
-To się pokarzcie.- powiedział tym razem Harry.
-Ty pierwsza- powiedziała Czarna.
- Nie Ty.
-Ty.
-Ty.
-Ty...- sprzeczały się.
Ty pierwsza Czarna- w drzwiach pojawił się Brązowy.
-No ok, ok- i zdjęła kaptur. Oczom zgromadzonych ukazała się piękna czarnowłosa i fioletowooka kobieta.
-Dorcas!- krzyknął Syriusz, a ta rzuciła mu się w ramiona.
-Kim ty jesteś?- zapytała zdziwiona Ginny.
-Nazywam się Dorcas Black. Na pewno o mnie słyszeliście- odpowiedziała Dorcas- Teraz wasza kolej- zwróciła się do przyjaciół. Harry wstał żeby lepiej widzieć. Ta dwójka nie kłóciła się. Ściągnęła kaptury równo. Harry ledwo ustał bowiem jego oczom ukazali się jego rodzice. Nie kłamię. Wysoki mężczyzna był taki zam jak Harry, ale to kobieta miała zielone oczy więc nie było mowy o pomyłce.
-Mama! Tata!- rzucił im się w ramiona.
-Co wy tu robicie?- oniemiały Syriusz wpatrywał się w przyjaciół.
-Stoimy. Dawno nas nie widzieliście co?- zapytał James.
-Ponad 15 lat- odpowiedział Lunatyk.
-ale jesteście. Ginny dołóż jeszcze dwa talerze- Molly już robiła miejsce na stole. Po skończonym posiłku wszyscy rozmawiali. Jednak James był na polu, ponieważ jak twierdził chciał się przewietrzyć. Harry poszedł do niego.
-Tato?- zapytał.
-Tak Harry?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Ja cię chciałem przeprosić za to, że tak wtedy na ciebie nakrzyczałem. Ja rozumiem, że jesteś na mnie zły.
-Harry. Nie jestem na ciebie zły. Było mi smutno, ale ja nie potrafię się na ciebie gniewać.
-Naprawdę? Nie myślałem o tym w ten sposób.
-Oj Harry.- zaśmiał się- Chodź zrobiło się zimno- wstał i poszedł do drzwi. Harry zrobił to samo.
-Jesteście. Jimmy zbieramy się już?- zapytała Lilka.
-Tak już- powiedział ,,Jimmy''.
-Gdzie idziecie?- zapytali równo Harry z Syriuszem.
-No do domu. A gdzie?- zdziwiła się pani Black.
-Harry idziesz z nami? Oczywiście zrozumiemy jak będziesz wolał zostać z przyjaciółmi-powiedziała Lily.
-Idę z wami to chyba oczywiste.- Harry zaczął się ubierać i zabrał swoje rzeczy. Tak jak Syriusz.
-To cudnie. A was jutro zapraszamy do Pałacu Godryka- powiedzieli Potterowie i wyszli z Blackami.

19.Święta, święty czas już tuż...

-Harry?- zapytała Ginny przytulając się do swojego chłopaka.  Na co Dean zgrzytnął zębami, ponieważ rozstał się z Lavren by wrócić do Ginny.
-Tak mój kochany rudzielcu?- zapytał Harry uśmiechając się na myśl jak wygląda mina Thomasa.
-Pojedziesz do mnie na święta prawda?- zapytała ściszając głos tak aby Dean nie mógł ich usłyszeć- mama by ci nie wybaczyła gdybyś nie przyjechał.
-Ok- mówił tak samo cicho jak ona- I tak bym pojechał. Pamiętasz co mówiła we wrześniu? Że ma nas widzieć całych i zdrowych, więc chyba muszę się jej pokazać.- uśmiechnął się- poza tym za bardzo bym za tobą tęsknił.
-Och jak ja cię kocham- powiedziała tuląc się do niego, głośno jednak dodała- Jaka szkoda chyba się zapiszę na listę- i tak jak przewidywała Dean wstał i poszedł zapewne zapisać się na listę. Dziś był 15 grudnia tak, więc jutro wracali do domów na święta.
********************************* NASTĘPNEGO DNIA*****************************
-Lalala, lalala, lala, lala, la- Hagrid który od rana był w szampańskim humorze nucił melodię jakiejś kolendy. Wszyscy uczniowie gotowi do odjazdu zapełnili pociąg. Dean dopiero rano zorientował się, że wpadł w pułapkę Ginny i był wściekły, bo prawie nikt nie zostawał na święta w szkole. Natomiast Ginny była w wyśmienitym nastroju wiedząc, że Dean nie będzie jej napastował w pociągu. Teraz właśnie siedziała w przedziale z Harrym, Ronem i Harmioną.
-Hej. Mogli byśmy się dosiąść?- zapytał Nevill, który za rękę trzymał Lunę.
-Tak, jasne. Akurat mamy dwa wolne miejsca- Harry był już tak wesoły jak by święta zaczął wcześniej niż inni. Wiedział bowiem, że w święta zdarzy się coś co przewróci jego życie do góry nogami.. W nocy śnił o jakiejś dolinie. Była tam góra, a na tej górze willa. Jakiś głos mówił mu, że ma do niej iść, bo to mu da szczęście. Lecz Ron brutalnie wyrwał go ze snu. Tak, że Harry nie dowiedział się co było w tej willi. Tak jak by to szczęście ni było mu dane. Teraz właśnie opowiadał swój sen przyjaciołom.
-... i dlatego cię pytam Hermiono co to była za dolina?- zakończył Harry.
-Jest kilka takich dolin. Wiesz jakiego koloru była ta willa?- dopytała się Granger.
-Tak. Była żółta. Klamki były w kształcie małych lwów. Był tam też posąg lwa stojący przed bramą. I wszystko mówiło, że za drzwiami tej willi jest moje szczęście- Harry opisał willę ze snu.
-To już wiem- powiedziała Herm- byłeś w Dolinie Godryka i zmierzałeś w kierunku Pałacu Godrykowego- zrobiła przerwę- A wiesz kto był ostatnim właścicielem?-Harry przecząco pokiwał głową- Nie? To ci powiem. Twój tata! Nie wiem jednak jakie szczęście miało cię tam spodkać.
-Tyle mi wystarczy. Mam przeczucie, że za niedługo dowiem się co to za szczęście. Potem grali w Eksplodującego Durnia i w Szachy Czarodziejów gdy w końcu dotarli na utęskniony Peron 9 i 3/4. Na czwórkę przyjaciół czekali już: Remus który za rękę trzymał Tonks(!!!), Szalonooki i wielki czarny pies, który od razu rzucił się na Harry'ego szczekając radośnie.
-Ci tam Łapciu?- zapytał Harry śmiejąc się. Pise spojrzał na niego i zawarczał, a następnie udał, że się obraża i odszedł.
-Jdziecie? Moli się już pewnie o nas martwi- powiedział Lupin- chodźcie. Hermiono. Twoi rodzice pisali, że w tym roku wolą żebyś została z nami, bo oni mają wielką ochotę pojechać w odwiedziny do ciotki, której nie trawisz.
-Tak? To cudownie!- ucieszyła się Hermiona, która dotąd rozglądała się za rodzicami- To znaczy... To szkoda, że nie zobaczę rodziców na święta- poprawiła się na ci wszyscy się zaśmiali. Harry, Ron, Hermiona i Ginny złapali za ręce opiekunów i teleportowali się do ,, Nory''.

środa, 29 maja 2013

18.Kocham Cię.

-Hermiona możemy porozmawiać?- zapytał Ron.
-Jasne- odpowiedziała wyżej wymieniona Hermiona.
-Na osobności- uzupełnił.
-Ok. zgodziła się więc odeszli trochę dalej.
-Bo ja chciałbym się zapytać- powiedział- czynieposzłabyśzemnądoHogsmade?
-Wyraźniej Ron- zaśmiała się Granger.
-Czy nie poszła byś ze mną do Hogsmade?- powtórzył tym razem wyraźniej.
-Jasne. Super>- ucieszyła się.
-To jutro o 9?
-Tak. Do jutra- i w podskokach zniknęła na schodach do sypialni dziewcząt.
******************************W TYM SAMYM CZASIE*****************************
-Ginny?- nie to nie Dean tylko Harry.
-Tak Harry?
-Co jutro robisz?
-Nie wiem. Może pochodzę po sklepach z Herm...- urwała, bo usłyszała uradowany krzyk Hermiony- z Luną- dokończyła.
-A co ty na to, żebyśmy do Hogsmade poszli razem?
-W sensie randka?
-No jeśli chcesz. To może koło 9?
-Jasne- i Ginny tak samo jak Hermiona zniknęła w sypialni dziewczyn.
-Zgodziła się?- zapytał podchodząc do Rona.
-Tak. A Ginny też?
-No jasne.
-To chodź Romeo. Musimy się wyspać.
*****************************NASTĘPNEGO DNIA**********************************
Harry i Ron czekali na damy swoich serc.
-Hej chłopaki- powitały ich z uroczymi uśmiechami na twarzy.
-Hej ślicznie wyglądacie-  powiedzieli.
-Dzięki.
-To co idziemy?
-Tak. Do zobaczenia później- Ron pożegnał się z siostrą i Harrym.
-To gdzie chcesz iść najpierw Ginny?- zapytał Harry gdy byli już w wiosce.
-Może do Miodowego Królestwa, a potem do Trzech Mioteł.- powiedziała równocześnie układając plan ich pobytu w wiosce.
-Tak więc chodźmy- i weszli do sklepu ze słodyczami.
***************************W TYM SAMYM CZASIE********************************
-Pamiętasz jak wtedy Syriusz zaciągnął cię do Wrzeszczącej Chaty? Tak się wtedy o ciebie martwiłam o ciebie.- mówiła Hermiona.
-Pamiętam. I cieszę się, że się o mnie martwiłaś- zaczęli się do siebie zbliżać aż w końcu się pocałowali.
-Kocham cię Ron- powiedziała gdy się od siebie odkleili.
-Ja ciebie też- i znów połączyli się w pocałunku.
**********************************************************************************
 Harry i Ginny wyszli z Miodowego Królestwa.
-Wiesz co Ginny, a może byśmy się przespacerowali zanim pójdziemy do Trzech Mioteł.
-Jasne.- szli więc uliczkami Hogsmade, aż w końcu zatrzymali się na pustkowiu.
-Ładny widok. Prawda?- Zapytał Harry.
-Tqak. Strasznie tu ładnie- i tak jak w przypadku Rona i Hermiony zaczęli się do siebie zbliżać, aż złączyli się w długim pocałunku.
-Kocham cię- powiedzieli równo.
-Zostaniesz moją dziewczyną Ginny?- zapytał z nadzieją w głosie Harry.
-Tak!- krzyknęła po czym rzuciła mu się na szyję.
**********************************************************************************
Za niedługo miała być 16, a pewna dziewczyna i chłopak całowali się. Byli już nie daleko szkoły.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham- dziewczyna się do niego przytuliła.
-Będziemy parą?
-Oczywiście.- zgadniecie co to za para? Nie Harry i Ginny zostali parą już dawno. To nie mógł być też Ron i Hermiona, bo oni zostali parą przed południem. Nie zgadniecie? Nie dacie rady? No dobra powiem wam. To Nevil Longbottom i Luna Logevood. Nie wierzycie? To nie.
*********************************************************************************
A wiele kilometrów dalej dwójka dorosłych ludzi zmierzała na romantyczną kolację do restauracji. Kobieta od dawna pałała do niego uczuciem. Jemu dopiero miesiąc temu serce mocniej zabiło do niej pomimo tego, że znał ją już ponad rok. Znacie ich. Wytężcie umysły. Nie no tu też nie zgadniecie kto to? To Remus Lupin i Nimfadora Tonks.
-Jesteśmy na miejscu. Zapraszam- jak prawdziwy gentelmen otworzył jej drzwi.
-Dziękuję ci Remusie.
-Nie ma za co. Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?- zapytał ją z uśmiechem.
-1000 razy. I dziękuję- odwzajemniła uśmiech- skąd znasz tę restaurację?
-Tutaj mój tata oświadczył się mamie.
-Naprawdę? Musiała być zachwycona.
-I była. To jej ulubiona restauracja.
-Co państwo zamawiają?- podszedł do nich kelner.
-Poproszę spagetti- powiedziała Tonks.
-A pan?- zwrócił się do Lunatyka.
-Ja poproszę to samo.
-A do picia?
-Najlepsze wino jakie tu macie.
-Dobrze, zaraz podam- powiedział kelner i odszedł. Po pewnym czasie wrócił z zamówieniem. Po skończonej kolacji zakochani wyszli na spacer. Tak samo jak ich młodsi przyjaciele pocałowali się.
************************W TYM SAMYM CZASIE***********************************
W Hogwarcie uczta Hallowenowauczta się kończyła.
-Drodzy uczniowie!- zaczął dyrektor- tak jak obiecałem opowiem wam po krótce historię Lily i Jamesa Potterów od Ceremonii Przydziału, a kończąc na 31 października 1981 roku. Jak wiecie oboje trafili do Gryffindoru. Z nimi trafili tam: Syriusz Black, Dorcas Mendrows, Remus Lupin, Ann Wibston, Peter Pedigrew, Kate Moss i Alicja Valento. Pan Potter i panna Evans nie od razu się polubili. Na pierwszym roku ledwo co się znali. Na drugim pan Potter i jego trzej kompani zczepiali pięć dziewczynek i ni tylko je, przez co było słychać wrzaski. Na trzecim James zaczął zapraszać Lily na randki, jeszcze nie reagowała za ostro. Na czwartym każdy uczeń, nauczyciel, duch i obraz znał ich krótką wymianę zdań. James wołał ,,Evans umówisz się ze mną?'' czasami też:,, Liluś co powiesz na mały spacer?''. Odpowiedź zawsze była taka sama:,, nie umówię się z tobą ty napuszony łbie zwany Potterem". Pomimo to James się nie poddawał. W piątej klasie było to samo, ale po SUM-ach strasznie się pokłócili. Wszyscy myśleli, że James da sobie z nią spokój. Jego fanki się bardzo z tego cieszyły.- drops zobaczył pytający wzrok uczniów- tak pan Potter miał wiele fanek tak samo jak pan Black. Obaj mieli własne FunClub-y. Osobiście myślałem, że na szóstym roku będą same kłótnie lub unikanie się jak powietrza. Pomyliłem się jednak, bo na rozpoczęcie szóstego roku weszli jak by od zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi, a nie wrogami pierwszego stopnia. Myśleliśmy, że to koniec historii Lily i James'a. Jednak rok i trzy dni później weszli do WS trzymając się za ręce. Muszę się przyznać, że załorzyłem się z profesor McGonagall o to, że kiedyś będą parą choć sam trochę w to wątpiłem. Nie muszę chyba wspominać, że wszystkie fanki pana Pottera założyły żałobę i miały ochotę wydrapać oczy pannie Evans. Jedna sprytniejsza chciała podać jej truciznę. Rok szkolny się zakończył, a jakiś czas później dostałem zaproszenie na ślub. Myślałem, że zemdleję, bo kto by sądził, że tak to się skończy. Dwa lata później urodził się Harry, a Potterowie musieli się ukrywać. 31 października 1982 po całym świecie magii rozeszły się wiadomości. Jedna dobra i parę złych. Dobra to taka, że Czarny Pan i Śmierciożercy kończą swoje rządy. A te złe to: James i Lili Potter zginęli, ich syn został bez dachu nad głową, że ich najlepszy przyjaciel Syriusz Black ich wydał. Oraz, Peter Pedigrew umarł zabity przez Syriusza. Wiecie, że dwie złe były kłamstwem. A dobra sprawdziła się tylko na parę lat. Pamiętajcie jednak, że śmierci to ostatni wróg który zostanie zniszczony- powiedział dyrektor i wysłał ich spać. Opowieść podobała się nawet Ślizgonom. Uczniowie wiedzieli, że tej historii długo nie zapomną.
**********************************************************************************

I jak podobała się? Mam nadzieję, że tak. Apeluję o pisanie komentarzy. Z góry dzięki. Pozdrowienia:

                                                                         Lily Evans

wtorek, 28 maja 2013

17.Mecz Gryffindor vs Slytherin.

-Dzisiaj nasz ostatni trening, bo jutro jest mecz! Ślizgoni mają w tym roku doby skład, choć nie rozumiem jak Crabbe i Goyle utrzymują się na miotłach! W każdym razie są pałkarzami, a skoro często się biją to pewnie mają siłę! A nie zdziwił bym się gdyby mieli by w nas celować za karzdym razem gdybyśmy byli przy piłce!- mówił, a raczej wrzeszczał Harry. Pół godziny później znowu nadwyrężał głos- Dobra Do szatni!- tak jak zwykle była przemowa- wiem, że jesteście zmęczeni... Thomas mógł byś słuchać? jeśli nie to idź ale możesz już nie wracać. To jak zostajesz? A więc na czym skończyłem?- zamyślił się.
-Na tym, że jesteeeeeeeeśmy zmęczeeeni- powiedział ziewając Denis.
-Dzięki. Wiem że jesteście zmęczeni, ale jutro musimy wygrać. Malfoy zwerbował w tym roku małą Avery choć nie było, że można dawać w składy pierwszoklasistów. Widziałem jak gra i muszę wam powiedzieć, że jest całkiem niezła. Wiem jednak, że jesteście lepsi. A teraz na kolację.
-Byłam na treningu. Nie przejmuj się Harry- powiedziała Hermiona gdy byli już w WS- świetnie broniłeś Ron. Oby tak dalej- a Ron jak to Ron zrobił się cały czerwony od pięt aż po cebulki włosów.
-Dzi- dzi- dzięki- zająknął się- ale mógł bym graćlepiej.
-Taak. Tym razem na pewno nie wygramy w pięć minut.- powiedział Harry.
-Dobra do spania chłopaki. Zobaczymy się jutro- pożegnała ich Herm. Harry postanowił znaleźć coś w pamiętniku mamy o meczu granym przez tatę. I znalazł. Cała kartka była załzawiona.
                                                                                                                        Hogwart, 3.10.1977 rok
 Dzisiaj Był mecz. Oczywiście Gryfoni wygrali, bo James nie byłby sobą gdyby nie złapał znicza. Ale co nam po tym skoro zaraz po tym jak James złapał znicza Regulus Black zepchnął go z miotły i Jimmy leży teraz Nie przytomny. Pani Pomfry mówi, że miał wstrząs mózgu. Będzie mógł grać, ale tylko w szkole. Zawodowo nie. Dobrze, że Jimmy chce zostać aurorem. Bo chyba by nie przeżył, że nie morze grać w quidditch. Teraz do niego idę.
- To straszne. Ale przynajmniej wiem, że przeżył- i tak sobie rozmyślając usnął.
***********************************************************************************
-Naprawdę? Twój tata? Najlepszy gracz quidditcha wszech czasów naszej szkoły?- pytał Ron.
-Tak widać, że Ten cały Regulus był nietaktowny.
-Ok. Harry zaraz gracie mecz- powiedziała Herm- powodzenia Ron- i poszła na pełne już trybuny.
-Dobra wczoraj powiedziałem to co miałem powiedzieć. Teraz tylko życzę powodzenia. Chodźcie- i wyszli.
-A teraz drużyna Gryfonów- powiedział komentator ponieważ Ślizgoni wyszli na boisko pierwsi- szukający i kapitan: Harry Potter! Obrońca: Ronald Weasley, pałkarze: Colin i Denis Creevenowie, oraz ścigający: Dean Thomas, Katie Bell oraz przepiękna Ginny Weasley !- po tym 3/4 trybun ucieszyło się na drużynę- kapitanowie podają sobie ręce, pani Hooch wypuszcza piłki i gra się rozpoczyna! Kafla przejmują Gryfoni! Bell leci do bramek, w ostatniej chwili podaje do Weasley! I trafiła 10:0 dla Gryfonów!- po godzinie Gryfoni prowadzili 100:20 ponieważ Ron nie dał sobą pomiatać. Minęła kolejna godzina Gryfoni wygrywali 150: 100, a Harry nareszcie zobaczył znicz.
-Czyżby Potter zobaczył znicza?! A może zwariował, bo leci wprost na swojego obrońcę?! Nie Potter naprawdę go zobaczył! Malfoy był blisko więc lecą łeb w łeb i równo go złapali!- Dumbledor zszedł z trybun.
-Panie Potter po proszę o znicz.- powiedział- jako pierwszy znicz złapał pan Potter- dodał po chwili. Crabbe walnął się pałką tak mocno, że musiał iść do skrzydła, bo złamał sobie trzy palce. W PW na tablicy ogłoszeń wisiała informacja:

                                                        Wyjście do Hogsmade

Dnia 31.10.1998 w godzinach 9-16. Dobrej zabawy:

                                                                                            Dyrektor szkoły Magii i Czarodziejstwa 

                                                                                      Hogwart: Albus Dumbledor  

Ron i Harry mieli w głowach już plany na to wyjście. 

wtorek, 21 maja 2013

Nowy Blog

Kochani!

Postanowiłam założyć drugiego bloga. Nie o tematyce Potterowskiej, ale mam nadzieję, że go odwiedzicie. Na razie jest tam tylko krótki Prolog, ale już za niedługo pojawi się pierwszy rozdział. To jest ten blog

Nina i jej Historia

Sowia Poczta

Przepraszam, że tak długo nie ma notki. Postaram się napisać ją jak najszybciej. Możliwe, że będzie w sobotę, jednak nic nie obiecuję. Dzięki za wyrozumiałość. Z pozdrowieniami:

Lily Evans

czwartek, 16 maja 2013

16.Przyjaciele.

Od 2 października minął zaledwie tydzień więc nikt się nie dziwił, że jak tylko Dean Thomas podchodzi do byłej dziewczyny ta na niego dosłownie warczy. Lecz dzięki temu zdarzeniu Ginny bardzo zżyła się z Harry'm. Gdy tylko ktoś zobaczył Hermionę i Ginny to wiedział, że Potter z Weasleyem się zbliżają. Dzisiaj był 9 października i Gryfoni przygotowywali się do meczu z Ślizgonami który miał się odbyć 30 października. Aktualnie wszyscy uczniowie kończyli obiad i mieli w zamiarze opuścić WS, ale Dumbledor poprosił by jeszcze usiedli.
-Kochani jak wiecie 30 października Gryfoni i Ślizgoni grają mecz, a 31 jest Hallowen i jak zawsze będzie uczta, a po niej opowiem wam pewną historię. Może ktoś wie czyją?- tu drops popatrzył się po uczniach. Jednak nikt nic nie powiedział.- No cóż. Z okazji 15 rocznicy śmierci opowiem w dużym skrócie historię Lily Jamesa Potter'ów z mojego punktu widzenia. A teraz możecie iść i cieszyć się weekendem.- Harry i przyjaciele prace domowe odrobili przed południem tak więc teraz i jutro mieli czas wolny.
-To co robimy?- zapytała Hermiona.
-Może pójdziemy do Hagrida?- zaproponował Ron.
-Świetny pomysł. Jesteś genialny Ron- pochwaliła go Granger. Niestety kiedy wyszli na błonia Dean Thomas postanowił porozmawiać z Ginny.
-Ginny. Proszę. Porozmawiaj ze mną.
-Czego chcesz?- ton jej głosu był bardzo zimny.
-Przecież nie możesz gniewać się na mnie wiecznie.
-Jesteś pewien?- zapytała z pobłażaniem.
-Tak. Jestem pewien. Możemy być przyjaciółmi. To, że nie jes...- próbował powiedzieć jednak Ginny nie dała mu dokończyć.
-Nie, to wiele zmienia Thomas. A teraz spadaj do swojej Brown.
-Dałaś mu popalić- pochwalił ją Harry gdy Thomas odszedł.
-Dzięki, ale chodźmy do Hagrida.- Ginny od razu poprawił się humor. Hagrid jakby wiedział, że czwórka przyjaciół do niego idzie, bo gdy usłyszał pukanie do drzwi herbata była gotowa.
-Witaj Hagridzie. Co tam u ciebie- zapytał na powitanie Harry.
-Jakoś leci, ale dawno żem was nie widział.
-Cóż jesteśmy w szóstej klasie todo czegoś zobowiązuje.
-Harry mówisz zupełnie jak James. Tylko, że on cholibka ciągle robił kawały- na twarz Hagrida wpłynął uśmiech- Pamiętam jak raz na śniadaniu Dumbledor wypił sok to jego broda mieniła się kolorami tęczy. Dumbledor miał całkiem nie zły ubaw, a, że Hunce same zrobiły eliksir zostały nagrodzone 40 punktami.
-Naprawdę?-Hermiona była zdziwiona- I nie mieli za to szlabanu? Przecież to jest... nie wiem jakiego słowa użyć.
-Tak. Może ciasteczko?
-Nie dzięki- wszyscy odparli zgodnie. Gdy dwie godziny później przyjaciele wyszli się na Malfoy'a i jego goryli.
-Któż to? Szlama, obrońcy szlam i ruda wiedźma. Bardzo chętnie- powiedziała fretka- Crucio- rzucił zaklęcie w Ginny, która oniemiała. Jednak Harry zachował zimną krew pociągnął Ginny. Zaklęcie zmniknęło w głębi lasu.
-Co Malfoy? Nie radziłbym zaczynać do leprzych- powiedział Harry, ale Malfoy zrobił tylko wystraszoną minę i zwiał. Harry, Ron, Ginny i Hermiona obrócili się, ale zamiast jakiegoś strasznego potwora zobaczyli Lupina.
-Co tu robisz Lunatyku?- zapytał Harry.
-Byłem u profesora Dumbeldora i chciałem się z  wami zobaczyć.
-Dlaczego?- zdziwiła się Ginny.
-Ech. Syriusz prosił, żeby zapytać czy nie mieliście jakiś wiadomości od Zielonej, Brązowego i Czarnej- zapytał Remus.
-Pisałem, że nie- powiedział Harry- jak coś się zmieni to mu napiszę.
-Tak, ale wolał się upewnić. Bardzo chciał by jeszcze ich zobaczyć. Ja tak jak on mam przeczucie, że jeszcze ich spodkamy.
-Ach. Dzięki Remusie. A teraz przepraszamy, ale już pójdziemy.
-Cześć. Widzimy się na święta- powiedział i poszedł w przeciwną stronę od Hogwartu.
-On już myśli o świętach, a o śniegu jeszcze ptaki nie myślą- powiedział Ron. Gdy doszli do PW Harry dostał sowę.
                                                                                                                Londyn 9 października 1996r.
                                                Harry!
 Mam nadzieję, że o nas nie zapomnieliście. Czy nadal jesteś zły na Brązowego? Jak tam w szkole? Czy mecze się udają? Jeśli tak to byle dłużej. Chcę cię poinformować, że jeszcze się spotkamy. Nie martw się, bo ci zaszkodzi. Pozdrów Ginny, Hermionę, Rona, Syriusza i Remusa. Przyjaciółka z wakacji:
                                                                                                          Zielona 
-No i patrzcie. Teraz dopiero pisze- powiedział Harry- i muszę jej odpisać?
-Wypadałoby. Prawda?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Ginny- no i do Syriusza.
-To najpierw do Zielonej- zadecydował Potter i zabrał się do pisania.
                                                                                           Hogwart, 9.10.1996r.
                                   Droga Zielona! 
Nie, nie zapomnieliśmy o was. Na Brązowego coraz mniej się gniewam. W szkole jest dobrze. Cieszę się, że się jeszcze zobaczymy i się tym nie martwię. Jakby co to rozmawiajcie z nami telepatią, to jest bezpieczniejsze.
                                                                             Potter
PS. Ja też was pozdrawiam.
-To jeszcze do Syriusza i masz spokój- powiedział mu Ron
                                                                                             Hogwart,9.10.1996r.
                                     Łapo!
Zielona właśnie napisała. Pisze, że się jeszcze zobaczymy. Wiesz co wymyślił Dumbledor? Postanowił, że 31 w 15 rocznicę śmierci moich rodziców opowie ich historię ze swojego punktu widzenia. Coś mi się wydaje, że maczałeś w tym palce. Jak na razie dam ci spokój, bo nie mam dowodów. I tak przy okazji Zielona śle pozdrowienia dla ciebie i Lunatyka.
                                                                             Harry
Następnego dnia czyli w niedzielę Gryfoni mieli trening.
-Denis mocniej odbijaj ten...- urwał- idą kłopoty. I rzeczywiście. Dlaczego? Bo Ślizgoni weszli na trybuny. Po chwili miotła Ginny zaczęła robić różne akrobacje. A na raz zwaliła z siebie Ginny. Harry wystrzelił jak z procy. W ostatniej chwili ją złapał.
-Dzięki Harry- powiedziała jeszcze wystraszonym głosem.
-W końcu jestem twoim przyjacielem.- odpowiedział Harry. Potem wygonili Ślizgonów z boiska i ćwiczyli dalej.
**********************************************************************************
Wieczorem Gdy Harry Brał pamiętnik Mamy z końca wypadł list. Harry widział, że list był wcześniej czytany, a następnie starannie zaklejony. Na kopercie pisało:
                                                       Sz. P. Lily Evans
                            Pet Drive 4
                    Średni pokój na piętrze 
Harry z czystej ciekawości otworzył list:
                                                                                          Londyn,9 lipca 1978r.
                        Kochana Liluniu!
Strasznie za tobą tęsknię. Co ty na to, żebym jutro cię gdzieś porwał? Mam dla ciebie niespodziankę. Liczę na to, że nie odmówisz.
Twój na zawsze:
                                                     James
Harry zobaczył następną kopertę:
                                           Sz. P. Lily i James Potter
                                                Dolina Godryka 10
                                                     Kuchnia 
Otworzył.
                                       Szanowni Państwo!
Mamy zaszczyt zaprosić na uroczystość ślubną Syriusza Blacka i Dorcas Mendrows. Uroczystość odbędzie się 30 sierpnia 1998 roku.
                                                                                 Szczęśliwa para młoda
Harry odłożył listy i uśmiechnięty usnął.    

wtorek, 14 maja 2013

KONKURS!!!

MOI DRODZY!!!
MAM DLA WAS KONKURS!!!
OPISZCIE W KOMENTARZACH  GINNY I SWOJEGO ULUBIONEGO BOHATERA Z HARRY'EGO POTTERA.
NAJLEPSZY OPIS DOSTANIE DYPLOM, A JEŚLI TEN KTOŚ MA BLOGA POLECĘ GO INNYM.

Lily Evans


  

14.Najlepszy w klasie.



Drugi miesiąc Hogwartu zaczął się bardzo szybko. A co za tym szło zbliżały się szkolne rozgrywki Quidditcha. Harry który był kapitanem miał ręce pełne roboty, a do tego szósta klasa to nie przelewki. Krukoni mieli w tym roku dobry skład, a to z nimi Gryfoni grali pierwszy mecz. Snape który miał w tym roku OPCM dawał w kość. Zwłaszcza Harry'emu. Pomimo to Potter radził sobie świetnie. Na dzisiejszej lekcji Obrony Przed Czarną Magią:

-Potter może zaprezentujesz rzucanie zaklęć nie werbalnych?- zapytał profesor Snape z mściwym uśmiechem.

-Dobrze panie profesorze- powiedział Harry z udawanym strachem. Snape nie wiedział przecież, że kiedy Harry uczył się magii bez różdżkowej uczył się zaklęć nie werbalnych. Chłopiec Który Przeżył stanął na przeciw profesora i rzucił Petryficus Totalus nie werbalnie. Snape zaskoczony, że młody Potter to umie nie zdążył odepchnąć zaklęcia, więc padł porażony zaklęciem. Harry uśmiechnął się pod nosem i odczarował profesora (a po co? przecież i tak go nie lubił -dop aut.). -Brawo. 20 punktów dla Griffindoru- powiedział wściekły Snape. Przez resztę lekcji były ćwiczenia. Tuż przed przerwą Snape rozdał punkty- dla Gryfonów jeszcze 10, a Ślizgoni 15 punktów- nie był z tego zadowolony- na zadanie napiszcie mi 2 stopy o zaklęciach nie werbalnych- uśmiechnął się- a teraz wynocha- zadzwonił dzwonek.

-Zdobyliśmy 30 punktów u nietoperza. Rozumiecie- Ron nie dowierzał przy obiedzie.

-Tak Ron. Rozumiemy- powiedział zielonooki- co teraz mamy?

-Eliksiry. Ciekawe co Stary Ślimak wymyślił na dzisiaj?- po raz pierwszy odezwała się Hermiona- chodźcie zaraz dzwonek.

-Witajcie uczniowie! Dzisiaj uwarzymy sobie eliksir miłości o którym mówiliśmy na pierwszej w tym roku lekcji, czyli Amortencję. Jeśli ktoś spróbuje wynieść eliksir po lekcji zostanie surowo ukarany. Nawet wyrzucenie ze szkoły jest w tym przewidziane. Zrozumiano?- powiedział profesor.

-Tak- krzyknęła chórkiem cała klasa.

-Dobrze, a więc zaczynajcie! Macie dokładnie 45 minut!- po czterdziestu minutach:

-Panie Malfoy to mi bardziej przypomina krew jednorożca niż Amortencję. Minus pięć punktów dla Ślizgonów i cieszcie się, że tylko tyle- powiedział załamany Ślimak, ponieważ Draco był ostatnim Ślizgonem który był sprawdzany- a teraz Gryfoni. Pan Weasley mogło być lepiej. Panna Granger czegoś mi tu brakuje- pogroził jej palcem- a pan Potter? Eliksir przygotowany perfekcyjnie. Powiedz proszę co czujesz Harry?- zapytał psor.

-Czuję tu drewno do wyrobu mioteł, zapach lasu, mocne perfumy z esencją z róży, oraz deszcz- wyrecytował odczytując po zapachu Harry. Zauważył, że Ron i Hermiona patrzą na niego z wytrzeszczonymi oczami. Nie bardzo wiedział dlaczego. Jego zastanowienie przerwał głos profesora:

-Gryfoni otrzymują 10 punktów za całokształt. Nie ma zadania, a teraz możecie już iść. Do widzenia- i wyszli.

-Harry na prawdę pociągają cię perfumy z esencją z róży?

-No tak- odpowiedział zmieszany na pytanie Hermiony.

-Stary to się wkopałeś. Ginny takich używa- powiedział zadowolony Ron.

-Co ,,Ginny takich używa''?- nie spodziewanie koło nich wyrosły Ginny i Luna.

-Eeeeeeeeee- Harry zgubił język.

-Mówiłem Hermie, że to ty używasz tych... spinek z...- Ron zaczął intensywnie myśleć.

-Z Amandii?- zapytała Ginny wymieniając swoją ulubioną wytwórnie magicznych spinek. -Właśnie. Widzisz Herm. Ginny cię tam kiedyś zabierze i będziesz miała te swoje spinki- tu teatralnie wywrócił oczami dla lepszego efektu. Gdy młodsze dziewczęta odeszły Hermiona stwierdziła, że pomysł był super i z kąd Ron wie, że Ginny używa takich spinek.

-Zmieńmy temat. Jutro mecz i trochę się martwię- Harry był na prawdę zmartwiony.

-Będzie dobrze zobaczysz. Przypomnij mi skład- powiedział Ron.

-Obrońca: ty. Ścigający: Katie Bell, Ginny Weasley, Dean Thomas. Pałkarze: Colin i Denis Creevey'owie. Szukający i kapitan: Ja.

-No właśnie mamy super skład, więc damy radę- Ron był pełen optymizmu.

-Taaaaaaaaak- powiedział Harry.

-Przeszkadzam wam panowie?- zapytał profesor zaklęć.

-Nie. Przepraszamy panie profesorze, że przeszkadzamy w tej bardzo ciekawej lekcji- podlizywali się( podlizywanie się czuć na kilometr. ja wam to mówię- dop. aut.).

-Chodźmy do PW- powiedziała Hermiona po skończonej lekcji.

-Ok- gdy byli w pokoju wspólnym do Harry'ego przyleciała sowa. Harry odebrał list. Po piśmie rozpoznał, że to list od Łapy:
Londyn, 01.10, 1996r.
                               Drogi Harry!
Co tam u ciebie? Dlaczego nie piszesz? Tu jest w porządku. Wiem, że za niedługo macie mecz. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Czy miałeś wiadomości od B. Z. lub Cz.? Czuję, że oni jeszcze się z nami spotkają i to już nie długo. Ucz się, uważaj na siebie i przede wszystkim: oczekuj nieoczekiwanego.
                                                   S. B.( Ł. W.)
Harry postanowił odpisać mu po jutrzejszym meczu. Reszta dnia minęła im w spokoju.

15.,,Z nami koniec!



Sobotni poranek zaczął się cudownie. Pogoda była idealna na rozgrywki Quidditch'a. Dzisiejszy mecz grał Gryffindor przeciwko Ravenclaw. Ginny bardzo się cieszyła choć miała wrażenie, że dzisiaj zdarzy się coś strasznego. Dean miał wrażenie, że jego obecna dziewczyna wie o jego tajemnicy, Katie Bell czuła, że dzięki treningom prowadzonym przez Harry'ego dzisiaj zwyciężą. Bracia Colin i Denis byli strasznie napaleni, ponieważ był to ich pierwszy mecz, Ron dopiero dzisiaj zdał sobie sprawę, że mecz ogląda Hermiona i może się przed nią zbłaźnić, a Harry? Harry miał mieszane uczucia, był chyba najbardziej zestresowany. Zauważył, że jego ukochana Ginny Ginny jest smutna więc chciał zapytać co się stało, ąle stwierdził, że jak podejdzie to jej chłopak coś sobie skojarzy. Lecz po chwili Potter walnął się w czoło. Przecież umie telepatię.
,,Ginny? Wszystko w porządku?''- Harry
,,Mam przeczucie, że zdarzy się coś złego''- Ginny
,,Związanego z meczem? To może lepiej żebyś nie grała?''- Harry
,,Nie. To zupełnie co innego. Ale nie ważne.''- Ginny
,,Ok''- Harry. A na głos-Dobra drużyno! Do szatni!- po piętnastu minutach wszyscy byli gotowi i czekali w szatni na przemowę Harry'ego- Słuchajcie. To pierwszy mecz w tym sezonie i nie mam zamiaru go przegrać. Zrozumiano?- po szatni rozległ się zgodny wrzask ,,TAK!''- To dobrze. Wiem, że w tym roku nasza drużyna jest dobra. Co ja mówię? Jest genialna, dlatego życzę powodzenia. Wiecie, że nie możecie grać lepiej więc do roboty- Harry starał się by wszystko poszło dobrze. Po chwili usłyszał głos komentatora:
-A oto drużyna Gryfonów w składzie: obrońca: Ron Weasley, ścigający: Katie Bell, Ginny Weasley i Dean Thomas! Pałkarze: Colin i Denis Creevey, oraz szukający i kapitan: Harry Potter! A teraz drużyna Krukonów: obrońca i kapitan: Andrew Micale, ścigający: Anne Merie, Jessie Ryan i Marie Snovel, pałkarze: Luis Barlel i PJ Ryan oraz olśniewająca i cudow...
-MORE!- McGonagall się wściekła, próbując wyrwać mikrofon komentatorowi.
-Przepraszam pani profesor! To szukająca Alice McAnon. Kapitanowie podają sobie ręce, pani Hooch wypuszcza piłki iii... gra się zaczęła! Gryfoni od razu przejmują kafla! Thomas podaje Bell, Bell podaje do Weasley a ta strzela! 10:0 dla Gryfonów!- Harry dobrze wiedział, że jego drużyna jest dobra, lecz nie mógł zapomnieć o rozmowie z Ginny-  Tym razem Krukoni przejmują piłkę! Merie podaje do Ryan, Ryan zwracza do Merie! Ta celuje do bramki, ale Weasley ma dobry refleks i nie pozwala Krukonom na zdobycie bramki! Bell zdobyła 10 punktów! I kolejne! Co za potencjał! Zaraz! Czyżby Potter zobaczył znicz? Tak! A Thomas zdobywa 40 punkt w grze! McAnon jest za daleko żeby dogonić Pottera ale walczy do samego końca! W tym samym momencie Potter łapie znicz co Bell strzela do bramki Krukonów! Gryfoni wygrywają 200:0! W pięć minut! To chyba naj krótszy mecz!- zawodnicy zeszli z mioteł, a tłum wylał się z trybum. Dla Ginny wszystko działo się w zwolnionym tempie. Zeszła z miotły, obróciła się i zobaczyła jak Lavren Brown rzuca się na szyję Deanowi, całuje Go, a ten oddaje pocałunek. I nagle jak za dotknięciem różdżki wszystko przyspiesza, a Ginny podchodzi do zdrajcy i mówi, a raczej wrzeszczy:
-Ty zdrajco! Ty wstrętny, podły zdrajco! A ja myślałam, że ci na mnie zależy! Jesteś okropny! Obydwoje jesteście!- po jej policzkach zaczynają kapać łzy- Z nami koniec! Ty podły śmieciu!- dla Deana to było jak na prawdę mocny kopniak, chciał ją złapać, ale pożałował- Nie dotykaj mnie ty kłamco! Jesteś... jesteś wstrętny! Brzydzę się tobą! Nie chcę cięwidzieć!- upadła i zakryła twarz w dłoniach. Usłyszała tylko jak ktoś mówi:
-Koniec przedstawienia. Rozejść się- po chwili ktoś ją mocno tuli do siebie. Wie, że to nie Dean on by się nie odważył. Nie wie kto to, ale mu ufa, wie, że ten nic jej nie zrobi. Nic nie mówili, ale panna Weasley jako iż nie ma za dużo cierpliwości podniosła swe zapłakane oczęta i z rozmazanego obrazu wyniosła wniąsek, że to Harry ją pociesza.
-Harry?
-Tak Ginny?
-Lubisz mnie?
-Oczywiście, że cię lubię, a ty mnie lubisz?
-Jasne, że tak. Bardzo cię lubię- powiedziała- nawet nie wiesz jak bardzo- dodała ciszej.
-Co?
-Nic, nic- otarła łzy- chodźmy do PW. Chyba miałeś napisać list do Syriusza?
-Z kąd wiesz?
-Powiedziałam: chyba.
-Czuję się obserwowany- i zrobił zbolałą minę. Harry wiedział jak ją rozśmieszyć- No dobra napiszę mu list, ale potem muszę odpocząć. W PW Gryfonów była impreza więc gdy Harry napisał Łapie o meczu musiał chwilę pobawić się z resztą. Wieczorem otworzył historię Huncwotów na samym początku. Pisało na niej czyja to własność. Na następnej stronie był opis Huncwotów.
                                       Trochę o Huncwotach

Rogacz- naprawdę nazywa się James Potter. Jest nielegalnym animagiem jeleniem. Po uszy zakochany w swojej dziewczynie Lily Evans. Wymyślił Mapę Huncwotów( i Huncwotów). Szczęśliwy posiadacz Peleryny- niewidki. (spisywał go Syriusz Black).


Łapa- na prawdę Syriusz Black jednak nienawidzi swojej rodziny więc po prostu Syriusz. Interesuje się motorami i swoją dziewczyną Dorcas Mendrows. Ja Rogacz( którego Syriusz ma właśnie zamiar walnąć) jestem jego najlepszym przyjacielem. Zamienia się w psa.


Lunatyk- właściwie: Remus Lupin. Ma ,,futerkowy problem''. To znaczy jest wilkołakiem. Jest mózgiem Huncwotów. Prefekt. Wzorowy uczeń. Jego ukochana to Ann Wibston.


Glizdogon czyli Peter Pettigrew. Lubi jedzenie. Ma dziewczynę: Kate Moss. Zamienia się w szczura z tąd Glizdogon. Zawsze wysłucha naszych problemów.
Harry nie za bardzo się ucieszył, że tata tak bardzo lubił Petera. Schował Historię Huncwotów i zasnął. By rano móc cieszyć się wspaniałym dniem.

13.,, Fasolki wszystkich smaków''.



W dormitorium chłopaków z 6 roku domu Lwa o godzinie 07.00 zadzwoniły 3 budziki jednocześnie na co pięciu chłopaków zerwało się jak oparzonych. Harry Potter, Ron Weasley, Nevil Logbottom, Dean Thomas oraz Seamus Finigan szybko przygotowali się do wyjścia na śniadanie. Gdy Harry i Ron zeszli do PW zobaczyli Hermionę która na nich czekała.
-Hej chłopaki. Chodźcie McGonagall pewnie zaraz rozda plany lekcji- i rzeczy wiście gdy tylko usiedli opiekunka Gryfonów rozdała im plany lekcji:
Poniedziałek                                    Wtorek
08.00-09.00 Transmutacja          08.00-09.00 Eliksiry  
09.10-10.10 Zaklęcia                 09.10-10.10 Eliksiry
10.20-11.20 Zaklęcia                 10.20-11.20 OPCM
Przerwa obiadowa                      Przerwa obiadowa
12.00-13.00 Zielarstwo              12.00-13.00 Transmutacja
                                                13.10-14.10 Zaklęcia
Środa                                        Czwartek
09.10-10.10 OPCM                     10.20-11.20 Zielarstwo
10.20-11.20 OPCM                     Przerwa obiadowa
Przerwa obiadowa                      12.00-13.00 Zielarstwo
12.00-13.00 Eliksiry                   13.10-14.10 Transmutacja
13.10-14.10 Zielarstwo               14.20-15.20 Zaklęcia

                                   Piątek
09.10-10.10 Transmutacja
10.20- 11.20 OPCM
Przerwa obiadowa
12.00-13.00 Eliksiry
13.10-14.10 Zakęcia
-Dzisiaj jest wtorek- zakomunikował Ron.
-No nie tak nie można- narzekał Harry ponieważ wszystkie lekcje w tym roku mieli ze Ślizgonami.
-Można. A jak się nie pośpieszymy to spóźnimy się na Eliksiry z nowym profesorem- pośpieszała ich Hermiona. Tak więc trójka  przyjaciół szybko skończyła śniadanie i udała się do lochów na pierwsze w tym roku Eliksiry. Gdy uczniowie siedzieli w klasie profesor zaczął lekcję.
-Drodzy uczniowie jak już wiecie nazywam się Horacy Slughorn i będę was uczył Eliksiów- przywitał się- zaczniemy od powtórki. Czy ktoś z was wie co to za eliksir?- tu profesor podniósł wieczko jednego z kociołków. Harry, Ron i Hermiona od razu podnieśli ręce.
-To niech nam powie pan Potter- ucieszył się profesor.
-To jest eliksir wielosokowy- powiedział Harry- eliksir ten warzy się przez miesiąc, a po skończeniu należy dodać coś osoby w którą chcemy się zamienić. Najlepiej dodać włos, jednak zdarza się, że ten ktoś nie ma włosów należy dodać naskórek.
-Brawo 10 punktów dla Gryffindoru. A teraz ten eliksir- otworzył następny kociołek. Zgłosiły się prawie same uczennice.- panno Pankson?
-To jest Amortencja. Najsilniejszy eliksir miłości na świecie. Każda osoba odczuwa inny zapach. Zależy on od tego co się lubi. Eliksir powinien mieć kolor różowy. Źle przygotowany może doprowadzić nawet do śmierci. Warto też wspomnieć, że jest zakazany, bo i tak wywołuje tylko sztuczną miłość- Pansy była z siebie dumna, bo to chyba jedyna rzecz jaką umie.
-Dobrze. 20 punktów dla Slytheinu. I ostatni eliksir, najtrudniejszy- podniusł ostatnie wieczko- Tak panno Granger?
-Felix Felicis. Inaczej Płynne szczęście. Wystarczy mała łyżeczka, a cały dzień staje się cudowny dla osoby która go wypiła.
-20 punktów dla Gryfonów. Dzisiaj na reszcie eliksirów  będziemy uważać eliksir Żywej Śmierci. Tu są składniki. Macie dokładnie godzinę, a kto uwarzy najlepszy eliksir dostanie buteleczkę Feliksa. Czas start- wszyscy zabrali się do pracy. Każdy chciał wygrać. Po 60 minutach pracy:
-Koniec! Odkładamy wszystko co mamy w rękach, a ja przejdę po klasie i zobaczę komu poszło najlepiej-profesor zaczął chodzić po klasie- nie, nie, nie, co to ma być? To by mnie miało zabić?- profesor był załamany- nie, w miarę dobrze Weasley, całkiem nie źle panno Granger. Wspaniale! Brawo panie Potter. Pana eliksir byłby w stanie zabić nas wszystkich jedną kroplą. Proszę- wręczył Harryemu buteleczkę z Feliksem- możecie już iść- powiedział gdy zadzwonił dzwonek. Reszta lekcji minęła w spokoju. Gdy po lekcjach siedzieli w PW podszedł do nich jakiś 2-go klasista i dał Harryemu jakiś papierek. Harry odwinął zwitek i rozpoznał pismo Dumbeldora, który prosił go by do niego przyszedł.
-Harry lepiej idź- powiedziała Hermiona.
-Ok.-Harry wyszedł. Po paru minutach trafił przed chimerę.
-Hasło.
-Fasolki wszystkich smaków- chimera odskoczyła i Harry wszedł do środka.Już miał pukać kiedy usłyszał przytłumiony głos Dumbeldora:
-Wejdź Harry.
-O co chodzi panie dyrektorze?- zapytał Harry.
-Harry dowiedziałem się, że jakieś dwie postacie zabrały cię, żeby cię czegoś uczyć. Czego?- zapytał drops.
-Uczyliśmy się z Ginny: telepatii, magii bez różdżkowej, animagii, olkumencji i ligmentacji. Oraz mieliśmy powtótkę z Hogwartu, a o co chodzi?
-Chodzi tylko o to, że byłem ciekaw. Tylko mogę wiedzieć Kto was uczył?
-Niestety profesorze, ale my też tego nie wiemy. Powiedzieli, że dowiemy się tego w odpowiednim czasie.
-Więc jak ich nazywaliście?
-Do tych co nas zabrali mówiliśmy Zielona i Brązowy, ale była też Czarna.
-Acha. Dziękuję ci za informację Harry. Jeżeli będę coś potrzebował to cię poinformuję. A teraz możesz już iść.
-Do widzenia- powiedział okularnik i wyszedł.
-Do widzenia Harry- usłyszał jeszcze. Wrócił do PW gdzie Herma i Ron uczyli się do jutrzejszych lekcji, ale gdy go zobaczyli od razu zasypali go pytaniami:
-Co chciał? Czy coś się stało?- pytał Ron.
-Masz kłopoty? Czy po prostu stęsknił się za ulubionym uczniem?- Hermiona pytała logicznie. -Spokojnie.- uciszył ich- po prostu pytał- ściszył głos- czego razem z Ginny uczyliśmy się w te wakacje- dokończył.
-Ach. To może wrócimy do lekcji- zarumieniła się Herm. Uczyli się do kolacji. A wieczór Harry postanowił znów poczytać pamiętnik mamy, który sam otworzył się na 30 czerwca 1978.
Londyn, 30 czerwca 1978r.
Dzisiaj stało się coś cudownego. Zaczęło się od tego, że James zabrał mnie żebym zobaczyła zachód słońca nad morzem. Staliśmy na plaży, ą on w pewnym momencie uklękną przede mną i powiedział: ,,Lily jesteś całym moim życiem, bez ciebie nie ma i mnie. Pragnę zasypiać i budzić się przy tobie. Czy wyjdziesz za mnie?'' Zgodziłam się! Moi rodzice już wiedzą. Tata na początku nie był zadowolony, ale potem się przekonał. Jestem taka szczęśliwa. Za nie długo nie będę już panną Evans tylko panią Potter. Jutro mamy się spotkać z Ann, Dorcas i Syriuszem, Remusem, Peterem oraz z Alicją i Frankiem. Podejrzewam, że Syriusz i Dorcas też planują ślub. Alicja i Frank są już małżeństwem. Peter nie ma dziewczyny od kąd Kate zginęła w wypadku samochodowym, a Ann ma tego swojego Deavea czy jak mu tam. Pisałam o tym, bo to dla niego Rzuciła Remusa. Liliann Potter. Jak to ładnie brzmi. Gdy by trzy lata temu ktoś mi powiedział, że będę narzeczoną Jamesa poleciła bym mu jakiegoś psychiatrę lub wysłała na oddział zamknięty w Mungu, a teraz... kończę. Dobranoc.
Harry odłorzył pamiętnik i po chwili Morfeusz zabrał go do swojej krainy.

Zaczarowani