środa, 24 lipca 2013

28.Koniec Voldemorta.

Lipcowe słońce postanowiło obudzić nastoletniego chłopaka który śnił o swojej ukochanej. Przebudził się gwałtownie. Założył okulary i wybiegł z pokoju. Tak jak miał nadzieję rodzice z Dorcas i Syriuszem siedzieli przy stole i rozmawiali. Gdy podszedł bliżej przerwali rozmowę.
-Hej Harry- powitał go James- jak się spało?- zapytał.
-Całkiem dobrze. Tylko tuż przed tym jak się obudziłem mój sen zamienił się w koszmar- Harry usiadł przypatrując się rodzicom.
-Tak? A jaki?- zapytała troskliwie Lily.
-Śniła mi się walka. Walka ze Śmierciożercami. Do niej wkroczył Voldemort. I zabijał wszystkich moich bliskich... - Harry'emu załamał się głos- Na samym końcu zabił mnie. Wy nie mogliście zginąć więc, żeby was skrzywdzić zabił mnie, a potem okrutnie się śmiał. Ale nie będzie takiej walki więc nie mam co się przejmować. Prawda?- zapytał.
-Harry...- Lily Potter nie wiedziała jak wytłumaczyć synowi, że ta walka się odbędzie.
-Harry. Będziemy walczyć ze Śmierciożercami- powiedział po chwili namysłu Łapa.
-Co?!!!- Harry wrzasnął tak, że jego krzyk prawie wybił szyby.
-Harry spokojnie. Na początku nie chcieliśmy ci mówić, ale to ty musisz zabić Toma Riddle'a- powiedziała Dorcas.
-Słucham?- zdziwił się młody Potter.
-Tak Harry, dzisiaj Voldemort skończy swoje rządy. Wszyscy wiemy gdzie się znajduje. On i jego podwładni.- wytłumaczył James- Przed walką cały Zakon Feniksa się tu zbierze, alby do końca omówić plan bitwy. Ty też weźmiesz w niej udział więc musisz być na zebraniu- dokończył.
-Czyli mam rozumieć, że dzisiaj wszyscy możemy zginąć?-zapytał Harry.
-Miejmy nadzieję, że nie.- powiedziała Lily- tata na wszystkich rzuci zaklęcie odbicia. To zaklęcie sprawia, że zaklęcia nie wybaczalne odbijają się od osoby która ma na sobie zaklęcie odbicia- wytłumaczyła mama Harry'ego.
-Ok. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie z planem, bo nie chcę stracić nikogo mi bliskiego.- powiedział dławiącym się głosem Harry.
-My też nie chcemy nikogo stracić. Zwłaszcza ciebie, ale chcemy żyć w wolnym od Voldemorta świecie.- uśmiechnęła się pokrzepiająco Lily.
**********************************************************************************
 Słońce schowało się ustępując miejsca księżycowi. Tłum ludzi podążał w jednym kierunku. Byli tam nie tylko dorośli. Byli też nastolatkowie. Byli oni czarodziejami. Nikt z mugoli nie mógł ich zobaczyć, ponieważ wykończeni po całym dniu pracy zamierzali udać się do łóżek. Dlatego ludzie nie magiczni nie wiedzieli gdzie zmierzają czarodzieje. A zmierzali na wojnę. Na wojnę o wolność. Mieli walczyć z największym wrogiem, Voldemortem i Śmierciożercami. Już ich widzieli. Stali na łące z wyciągniętymi przed siebie różdżkami. Przed nimi stał Voldemort. Wyglądał jakby chciał przywitać starych przyjaciół. Gdy ludzie którymi dowodził Albus Dumbeldor stanęli im na przeciw Voldemort odezwał się:
-Miło was znów zobaczyć. James i Lily Potterowie. Dorcas i Syriusz Blackowie. Wróciliście z zaświatów. Po co? Przecież nic nie zdziałacie. Nie lepiej było by przyłączyć się do mojej Gwardii? Nie chcecie tego?
-Nigdy się do ciebie nie przyłączymy!!!- James, Lily, Syriusz i Dorcas krzyknęli zgodnie. Tak rozpoczęła się walka. Walczyli wszyscy, lecz przewagę miał Zakon Feniksa. Ne muszę chyba opisywać jak to wyglądało. Na końcu Harry stoczył pojedynek z Voldemortem. Oczywiście wygrał Harry Potter. Śmierciożercy uciekali. Na polu bitwy został Zakon z którego nikt zbytnio nie ucierpiał. Severus Snape podszedł do zwycięzców i powiedział, że to była wyczerpująca walka i nie sądził, że zakon nie poniesie strat.
 Wszyscy z Zakonu wiedzieli, że Severus Snape nie walczył przeciwko nim. Myśleli, że spłoszyli wszystkich ocalałych Śmierciożerców, lecz mylili się. Został jeden. Którym wcale nie był Snape. Ten Śmierciożerca wyszedł im na przeciw z miną męczennika. Był nim ktoś komu przez wiele lat ufali. Był nim Peter Pettigrew, który nie zasugiwał na miano Glizdogona, jednego z Huncwotów.
***********************************************************************************
Wiem, wiem. Notka do bani. Nie przejmujcie się, że to jest coraz gorsze. Postaram się poprawić.
Do Paulli K.: w następnej notce ukarze się coś o Dorcas i Syriuszu. Pozdrawiam:
Lily Evans

2 komentarze:

  1. Świetny oby tak dalej! Bardzo mi sie podoba!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do bani?! Dziewczyno! Jest świetna!! :D
    Mogłaś opisać wojnę, no ale co tam i tak fantastyczny!
    Peterze, nie spodziewałabym się po tobie takiej odwagi, a zarazem głupoty i złamania żelaznej zasady Huncwota. Nienawidzę Cię, Pettigrew -,-
    Pozdrawiam,
    Martyna Ch.

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani