Nie zdziwcie się kiedy pod następnym postem zamiast Lily Evans zobaczycie Gabrysię M.
Przed chwilą dodałam post, więc miłego czytania( chyba, że już przeczytaliście).
=) Pa:
Gabrysia M.
Strony
piątek, 30 sierpnia 2013
32. Przygotowania do siódmego roku.
Słońce sięgnęło zenitu. Było południe. Nastolatek spał jeszcze jednak mocno prażące słońce wywabiło go z łóżka. Chłopak mruknął coś o nieposzanowaniu snu zmęczonego człowieka. Spojrzał na zegarek i zdębiał. Była 12.00. Za pół godziny był umówiony z przyjaciółmi na hogwarckie zakupy. Zabrał ubrania i pędem wpadł do łazienki aby się przebrać. Po pięciu minutach gotowy do wyjścia zbiegł po schodach o mały włos nie spadając na głowę. Spojrzał na hol, który był dziwnie zamazany. Palnął się w czoło. Zapomniał okularów. Sięgnął do kieszeni po różdżkę i zrozumiał, że magicznego patyka też nie zabrał z szafki nocnej. ,,No nie. Teraz znowu muszę iść na górę'' pomyślał. Na szczęście zobaczył charakterystyczną burzę rudych włosów swojej mamy.
-Mamo!- krzyknął- możesz mi pomóc?- zapytał.
-Tak. O co chodzi?
-Zapomniałem różdżki i okularów z pokoju. Możesz mi je przywołać? Proszę.- po prosił.
-Tak, już synku. Accio okulary i różdżka Harry'ego- i po chwili trzymała w ręce rzeczy Harry'ego.- Proszę synku.- podała mu je.- Na przyszłość nie zapominaj, że umiesz czary bez różdżkowe.
-Dzięki mamuś.- założył okulary- od razu lepiej. Muszę wyjść. Umówiłem się z Hermioną, Ronem i Ginny.
-Może zjesz najpierw śniadanie?- zapytała rozbawiona. Tak rozkojarzonego jeszcze go nie widziała.
-Nie mam czasu- powiedział- umówiłem się z nimi na 12.30. A jest już 12.15.
-Więc w 10 minut zjesz, a potem się teleportujesz na Pokątną.- postanowiła Lily Potter. Harry wiedząc, że i tak nic nie zdziała zgodził się. Zjadł tosty i teleportował się na Pokątną.
-Cześć wam!- przywitał się z przyjaciółmi.
-Hej Harry!- przywitali się pozostali- to co? Najpierw do Esów i Floresów?
-A nie idziecie do Gringotta?- zapytał.
-Chyba, że ty musisz wybrać pieniądze. My przyszliśmy trochę wcześniej i już tam byliśmy.
-Nie. Ja też nie muszę iść, bo tata wczoraj wybrał nam trochę pieniędzy.- powiedział Harry.
-Och, to ok. Chodźmy zrobić zakupy.- powiedziała Ginny przytulając się do swojego chłopaka- a Remus James i Liliann Kate nie robią zakupów?
-Nie. Ich mama razem z nimi wczoraj zrobiła zakupy- wyjaśnił Potter. Po zakupach w Esach i Floresach. Przyjaciele poszli do madame Marklin po nowe szaty.
Kiedy skończyli zakupy poszli do ,, Magicznych dowcipów Weasley'ów'' skąd wrócili do willi Potter'ów.
-Dzień dobry pani Potter.- przywitali się goście.
-Dobrze, że już jesteście. Trafiliście akurat na obiad- uśmiechnęła się ciepło. Po skończonym posiłku i krótkim odpoczynku poszli poćwiczyć grę w Quidditch. Ron trafił trzy kafle, Harry cztery, Ginny pięć jak na ścigającą przystało, a Hermiona niezbyt uzdolniona w tym kierunku szczeliła tylko jednego z pięciu jak wszyscy.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Rodzeństwo Weasley wraz z Hermioną wrócili do ,,Nory''. Harry postanowił zaglądnąć do pamiętnika mamy do którego od dawna nie zaglądał. Z pamiętnika wypadł list. Harry poznał to pismo. Należało ono do Snape'a. Ciekawy Potter otworzył list.
-Mamo!- krzyknął- możesz mi pomóc?- zapytał.
-Tak. O co chodzi?
-Zapomniałem różdżki i okularów z pokoju. Możesz mi je przywołać? Proszę.- po prosił.
-Tak, już synku. Accio okulary i różdżka Harry'ego- i po chwili trzymała w ręce rzeczy Harry'ego.- Proszę synku.- podała mu je.- Na przyszłość nie zapominaj, że umiesz czary bez różdżkowe.
-Dzięki mamuś.- założył okulary- od razu lepiej. Muszę wyjść. Umówiłem się z Hermioną, Ronem i Ginny.
-Może zjesz najpierw śniadanie?- zapytała rozbawiona. Tak rozkojarzonego jeszcze go nie widziała.
-Nie mam czasu- powiedział- umówiłem się z nimi na 12.30. A jest już 12.15.
-Więc w 10 minut zjesz, a potem się teleportujesz na Pokątną.- postanowiła Lily Potter. Harry wiedząc, że i tak nic nie zdziała zgodził się. Zjadł tosty i teleportował się na Pokątną.
-Cześć wam!- przywitał się z przyjaciółmi.
-Hej Harry!- przywitali się pozostali- to co? Najpierw do Esów i Floresów?
-A nie idziecie do Gringotta?- zapytał.
-Chyba, że ty musisz wybrać pieniądze. My przyszliśmy trochę wcześniej i już tam byliśmy.
-Nie. Ja też nie muszę iść, bo tata wczoraj wybrał nam trochę pieniędzy.- powiedział Harry.
-Och, to ok. Chodźmy zrobić zakupy.- powiedziała Ginny przytulając się do swojego chłopaka- a Remus James i Liliann Kate nie robią zakupów?
-Nie. Ich mama razem z nimi wczoraj zrobiła zakupy- wyjaśnił Potter. Po zakupach w Esach i Floresach. Przyjaciele poszli do madame Marklin po nowe szaty.
Kiedy skończyli zakupy poszli do ,, Magicznych dowcipów Weasley'ów'' skąd wrócili do willi Potter'ów.
-Dzień dobry pani Potter.- przywitali się goście.
-Dobrze, że już jesteście. Trafiliście akurat na obiad- uśmiechnęła się ciepło. Po skończonym posiłku i krótkim odpoczynku poszli poćwiczyć grę w Quidditch. Ron trafił trzy kafle, Harry cztery, Ginny pięć jak na ścigającą przystało, a Hermiona niezbyt uzdolniona w tym kierunku szczeliła tylko jednego z pięciu jak wszyscy.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Rodzeństwo Weasley wraz z Hermioną wrócili do ,,Nory''. Harry postanowił zaglądnąć do pamiętnika mamy do którego od dawna nie zaglądał. Z pamiętnika wypadł list. Harry poznał to pismo. Należało ono do Snape'a. Ciekawy Potter otworzył list.
Londyn 20.07.1978r
Lily!
Błagam cię nie wychodź za niego za mąż! Czyż nie pamiętasz już jak zachowywał się w Hogwarcie? Mówiłaś, że nigdy nie pokochasz tego bałwana. A teraz zostaniesz jego żoną?! Zostaw go. Błagam cię! Właśnie dlatego piszę do ciebie ten list na kilka dni przed tym jak po pełnisz ten błąd. On zostawi cię kiedy tylko powiesz mu ,,Tak''. Lily proszę, obiecaj mi, że nie powiesz mu symbolicznego ,,Tak''.
Kocham Cię!!! Bądź ze mną. Zostaw go. On sobie poradzi. Pamiętaj, że kiedy cię zostawi możesz skierować swoje zagubione kroki do mnie, a ja cię z wielką radością przyjmę.
Twój na zawsze:
Sev
Harry skończył czytać list z narastającą nienawiścią do Severusa Snape'a. Walną pięścią w stół. Do pokoju wszedł James Potter.
-Synu co ci się stało, że postanowiłeś niszczyć meble?- zapytał Rogacz.
-Przeczytałem list Snape'a do mamy. Prosił w nim żeby nie wychodziła za ciebie, za mąż.- powiedział bez silnie młody czarodziej.
-Wiem o tym Harry.- powiedział mu ojciec- kiedy tylko twoja mama przeczytała list pokazała go mnie. Potem Smarke... znaczy Snape nie zmącił naszego życia swoimi listami.
-To dobrze, bo wtedy nie było by mnie- powiedział Harry uśmiechając się. Potem James i Harry oglądali jeszcze zdjęcia z huncwockiego albumu. Tak minął im wieczór.
***********************************************************************************
Zbyt krótko?
Wiem, ale notka pisana na szybkiego. W następnym rozdziale powinno pojawić się więcej. Jednak niczego nie obiecuję.
Pozdrowionka:
Lily Evans
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Ankieta.
Jak zauważyliście dodałam ankietę i macie siedem dni na głosowanie. Mam nadzieję, że klikniecie na ulubioną parę z bloga. Wygrana para, możliwe, że dostanie osobnego posta na własne problemy.
Miłego głosowania!
Pozdrawiam:
Lily Evans
PS. Całuski:*
Miłego głosowania!
Pozdrawiam:
Lily Evans
PS. Całuski:*
piątek, 23 sierpnia 2013
31.Ślub i wesele.
-Czy suknia się nie pomięła? No, bo jak będę wyglądać w pomiętej sukni ślubnej? Czy Ginny i Hermiona które są moimi druhnami są gotowe i zaraz przyjdą tu, powiedzieć, że wszystko w najlepszym porządku?- Nimfadora Tonks, która około godziny 12.00 miała zostać żoną Remusa Lupina lekko panikowała przez co nie mówiła zbyt składnie.
-Nimfa spokojnie- uspokajała ją Ann- Ginny i Hermiona przygotowują się w swoim pokoju, a ciebie wyszykujemy my.- Ann była spokojna niczym najspokojniejszy człowiek świata.
-Właśnie. Wszystko jest w najlepszym porządku.- przyznała jej rację Dorcas- Jest dopiero 8.00 więc mamy... 3 i pół godziny na to, abyś wyglądała lepiej niż zwykle. Pocieszeniem dla ciebie będzie to, że Remus jest tak samo zestresowany jak ty, a może nawet bardziej. On boi się, że uciekniesz z przed ołtarza. Więc pokarz mu, że jesteś silna i nie masz stresu przed ślubnego tylko jesteś bez granicznie szczęśliwa- zakończyła swój wywód pani Black.
Tak więc panie zaczęły malować i czesać pannę młodą. Ruda jako, że była najlepsza w tworzeniu fryzur falowała włosy Tonks która, je specjalnie na tę okazję przedłużyła (ale i tak zostawiła różowe). Doras która w czasach Hogwartu i nie tylko była specjalistką w makijażu tworzyła dzieło sztuki w makijażu. Oraz Kocica, która uwielbiała robić wzorki na paznokciach, też tworzył dzieło na paznokciach Tonks.
Kiedy twarz, włosy i paznokcie Dory były gotowe, Huncwotki które na chwilę znów stały się tamtymi dziewczynami za którymi szaleli nawet Huncwoci, sięgnęły po suknię ślubną i biżuterię.
Suknia wyglądała tak:
-Coś nowego?
-Pierścionek zaręczynowy.
-Coś starego, czym nie jest Remus?
-Ej. To mój narzeczony, a wieczorem już mąż.
-Przepraszam, to co?
-Nie mam.
-Ja mam.- powiedziała Ann.- Stary naszyjnik, który dostałam od mamy kiedy brałam ślub. Przechodził w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Jest do zwrotu, więc będzie też jako rzecz pożyczona.
-Dziękuję.
-A coś niebieskiego?
-Podwiązka.
-To panna młoda jest gotowa.- powiedziała Czarna- Musimy przygotować siebie.
-To my posiedzimy z panną młodą, a wy się przygotujcie.- powiedziała Hermiona, która razem z Ginny weszła do pokoju. Były ubrane w identyczne sukienki, które wyglądały tak*,
-Dobra, dziewczyny idziemy, bo już 11.55.
Ceremonia odbywała się w namiocie który był rozłożony w ogrodzie Potterów. Rozległ się marsz weselny i do namiotu wkroczyła Dora. Remus który był kłębkiem nerwów przez ostatnie 3 godziny zupełnie zapomniał o tym co było przyczyną jego nerwów. Wszyscy byli oczarowani wyglądem panny młodej.
Rozpoczęła się uroczystość.(każdy na pewno zna przebieg takiej uroczystości więc nie będę jej opisywać -dop. aut.)
Wesele trwało do rana, wszyscy zadowoleni tańczyli całą noc na parkiecie.
***********************************************************************************
Proszę bardzo jest!!!
Przepraszam za błędy i za znaki które pisałam kiedy pokazywałam sukienki, ale moja klawiatura postanowiła mi zrobić psikusa i pozamieniała klawisze.
Dziękuję i pozdrawiam*,
Lily Evans
-Nimfa spokojnie- uspokajała ją Ann- Ginny i Hermiona przygotowują się w swoim pokoju, a ciebie wyszykujemy my.- Ann była spokojna niczym najspokojniejszy człowiek świata.
-Właśnie. Wszystko jest w najlepszym porządku.- przyznała jej rację Dorcas- Jest dopiero 8.00 więc mamy... 3 i pół godziny na to, abyś wyglądała lepiej niż zwykle. Pocieszeniem dla ciebie będzie to, że Remus jest tak samo zestresowany jak ty, a może nawet bardziej. On boi się, że uciekniesz z przed ołtarza. Więc pokarz mu, że jesteś silna i nie masz stresu przed ślubnego tylko jesteś bez granicznie szczęśliwa- zakończyła swój wywód pani Black.
Tak więc panie zaczęły malować i czesać pannę młodą. Ruda jako, że była najlepsza w tworzeniu fryzur falowała włosy Tonks która, je specjalnie na tę okazję przedłużyła (ale i tak zostawiła różowe). Doras która w czasach Hogwartu i nie tylko była specjalistką w makijażu tworzyła dzieło sztuki w makijażu. Oraz Kocica, która uwielbiała robić wzorki na paznokciach, też tworzył dzieło na paznokciach Tonks.
Kiedy twarz, włosy i paznokcie Dory były gotowe, Huncwotki które na chwilę znów stały się tamtymi dziewczynami za którymi szaleli nawet Huncwoci, sięgnęły po suknię ślubną i biżuterię.
Suknia wyglądała tak:
-Dobrze, a teraz dobierzmy biżuterię.- powiedziała Lily.
-Ok-zgodziła się Dora.-Coś nowego?
-Pierścionek zaręczynowy.
-Coś starego, czym nie jest Remus?
-Ej. To mój narzeczony, a wieczorem już mąż.
-Przepraszam, to co?
-Nie mam.
-Ja mam.- powiedziała Ann.- Stary naszyjnik, który dostałam od mamy kiedy brałam ślub. Przechodził w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Jest do zwrotu, więc będzie też jako rzecz pożyczona.
-Dziękuję.
-A coś niebieskiego?
-Podwiązka.
-To panna młoda jest gotowa.- powiedziała Czarna- Musimy przygotować siebie.
-To my posiedzimy z panną młodą, a wy się przygotujcie.- powiedziała Hermiona, która razem z Ginny weszła do pokoju. Były ubrane w identyczne sukienki, które wyglądały tak*,
-Dobrze.-powiedziała Lily.
Po godzinie wszystkie były gotowe. Oto sukienki*,
Różowa dla Ann, łososiowa dla Dorcas, a zielona dla Lily.-Dobra, dziewczyny idziemy, bo już 11.55.
Ceremonia odbywała się w namiocie który był rozłożony w ogrodzie Potterów. Rozległ się marsz weselny i do namiotu wkroczyła Dora. Remus który był kłębkiem nerwów przez ostatnie 3 godziny zupełnie zapomniał o tym co było przyczyną jego nerwów. Wszyscy byli oczarowani wyglądem panny młodej.
Rozpoczęła się uroczystość.(każdy na pewno zna przebieg takiej uroczystości więc nie będę jej opisywać -dop. aut.)
Wesele trwało do rana, wszyscy zadowoleni tańczyli całą noc na parkiecie.
***********************************************************************************
Proszę bardzo jest!!!
Przepraszam za błędy i za znaki które pisałam kiedy pokazywałam sukienki, ale moja klawiatura postanowiła mi zrobić psikusa i pozamieniała klawisze.
Dziękuję i pozdrawiam*,
Lily Evans
niedziela, 11 sierpnia 2013
30. Powiew dawnej miłości?
22 lipca 1997. Tydzień do ślubu Remusa i Dory. Wszystko było gotowe. Teraz młoda para siedziała w salonie Potter'ów z przyjaciółmi.
Lily która czytała pocztę zbladła.
-Liluś co się stało?- zapytał troskliwie James.
-Wraca.- powiedziała Lily tak jakby nie usłyszała pytania męża.
-Kto wraca mamo?- zapytał Harry który siedział obok Ginny.
-Ann Wibston Morlenn- powiedziała.
-Ann wraca?- zapytał Peter który właśnie skończył wnosić pudła z wszystkim co było potrzebne do przygotowania potraw weselnych.
-Tak tu macie list.- pokazała kartkę którą przed chwilą czytała.
-Przeczytaj go nam Ruda- poprosił Syriusz.
- Dobrze. Oto jego treść:
20 lipca 1997r.
Kochana Lily!
Otóż wracam do Anglii! Niestety między mną a Deavem nie wyszło( ja wciąż go kocham, ale on znalazł sobie młodszą). Wiesz taką bardzo młodszą. Typową blond landrynę. Taką jak tę z którymi James i Syriusz zmagali się w Hogwarcie=). Mam nadzieję, że w Anglii znów odżyję. Zresztą Liliann Kate i Remus James powinni poznać miejsce gdzie się wychowałam. Mają po lat 11 więc w tym roku poślę ich do Hogwartu. Mam nadzieję, że się cieszysz. Oczkujcie nas 22 lipca o godzinie 18.50.
Pozdrawiam:
Ann Wibston
PS: Nie używam już nazwiska Deava.
-To wspaniale- powiedziała Dorcas. Wszyscy się z nią zgodzili. No, prawie wszyscy. Tonks która przed przeczytaniem listu miała różowe włosy i uśmiech na twarzy teraz zbladła, włosy przybrały siwą barwę, a w oczach miała łzy. Zauważył to Remus.
-Doro kochanie co ci jest?- zapytał, lecz ona nie odpowiedziała tylko pobiegła do swojego pokoju, ponieważ teraz okresowo tu nocowała. Remus poszedł za nią. Zapukał do drzwi. Ona jednak nie odpowiedziała. Nacisną klamkę spodziewając się, że drzwi będą zamknięte. Klamka jednak łatwo nacisnęła się i drzwi otworzyły się ukazując wnętrze pokoju. Na łóżku leżała Nimfadora.
-Kochana co ci jest- powtórzył pytanie Remus.
-N-n-nic- wyjąkała zanosząc się płaczem.
-Przecież widzę.- powiedział Remus spokojnie.
-Bo A-ann t-twoja sz-szkolna miiiłoooooooość wraca- płakała coraz głośniej.
-I co z tego skarbie? Czyżbyś myślała, że kiedy wróci zostawię ciebie dla niej?-spojrzał na nią ze śmiechem w oczach.
-A nie?- zdziwiona zapomniała, że płakała.
-Oczywiście, że nie.- powiedział.
-Jak to?- zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Kiedyś może i ją kochałem, ale teraz istnieje dla mnie jedna kobieta. I jesteś nią ty.- powiedział i ją pocałował. Włosy Tonks stały się intensywnie różowe, wręcz neonowe.
-A teraz kiedy już wiesz, że zależy mi tylko na tobie, zejdziesz ze mną na dół aby przywitać Ann i jej dzieciaki.- pociągnął ją do salonu. Tam gospodarze i reszta oczekiwali Kocicy.
-Która godzina?- zapytał Peter.
-Teraz już 18.50- powiedziała Dorcas i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Lily poszła otworzyć. Po chwili wróciła z Ann( która pomimo tego, że ma już 37 lat nic się nie zmieniła) i z bliźniakami. Chłopiec zapewne Remus James rozglądał się figlarnie po pokoju. Wszyscy domyślili się, że jak na obdarowanego imionami dwóch Huncwotów, lubi psocić. Dziewczynka w liście nazwana Liliann Kate stała spokojnie i przyglądała się zebranym.
-Cześć! Tak się za wami stęskniłam!- wykrzyknęła Ann i przytuliła wszystkich po kolei. Zatrzymała się przy Tonks.
-Ciebie nie pamiętam- powiedziała szczerze Wibston. Remus pospieszył z wyjaśnieniem.
-Ann to jest moja narzeczona Ninfadora Tonks- powiedział.
-Aaaaa. W takim razie...- powiedziała Kocica i niczym nie zrażona przytuliła Tonks.
- Remus powiedział całe moje imię ja jednak wolę jak się do mnie zwracają Dora lub Tonks- poprawiła Remusa Dora.
-A po ślubie tylko Dora- zaśmiała się Ann.- Ja też nie lubię swojego pełnego imienia, a raczej imion.
-Tak? A jakie są?- zapytała ciekawa Tonks.
-Doro skarbie, to może lepiej usiądźmy, bo to trochę potrwa.- wszyscy potwierdzili słowa Remusa nawet dzieci Ann.
-Ok- zgodziła się.
-Więc nazywam się: Ann Magdalenne Janette Alexande Pheobe Eleanor Luiza Mirinda Ostafia Sofia Prue CeCe Wibston II- skończyła- a teraz pokarz mi pierścionek zaręczynowy- uśmiechnęła się ciepło.
Przez cały wieczór Ann była tak miła dla Tonks, że Lily zaczęła się obawiać.
-Ann możesz na słowo?- zapytała.
-Tak jasne- a gdy odeszły zapytała- Co jest?
-Dlaczego jesteś taka miła dla Tonks. Przecież jest narzeczoną Remusa.
-No i?- zapytała- Jestem zadowolona, że Remus jest szczęśliwy. Ja już go nie kocham.
I tak oto kończy się miłość Ann i Remusa.
***********************************************************************************
No i?
Napisałam. Raczej nie romantyczne. Nikt tu nie ucierpiał. Przepraszam za imiona Ann=). Już wyjaśniam: jej rodzina była pochodziła z rodziny królewskiej małej wyspy dlatego Ann miała tak dużo imion.
Do napisania:
Lily Evans
Lily która czytała pocztę zbladła.
-Liluś co się stało?- zapytał troskliwie James.
-Wraca.- powiedziała Lily tak jakby nie usłyszała pytania męża.
-Kto wraca mamo?- zapytał Harry który siedział obok Ginny.
-Ann Wibston Morlenn- powiedziała.
-Ann wraca?- zapytał Peter który właśnie skończył wnosić pudła z wszystkim co było potrzebne do przygotowania potraw weselnych.
-Tak tu macie list.- pokazała kartkę którą przed chwilą czytała.
-Przeczytaj go nam Ruda- poprosił Syriusz.
- Dobrze. Oto jego treść:
20 lipca 1997r.
Kochana Lily!
Otóż wracam do Anglii! Niestety między mną a Deavem nie wyszło( ja wciąż go kocham, ale on znalazł sobie młodszą). Wiesz taką bardzo młodszą. Typową blond landrynę. Taką jak tę z którymi James i Syriusz zmagali się w Hogwarcie=). Mam nadzieję, że w Anglii znów odżyję. Zresztą Liliann Kate i Remus James powinni poznać miejsce gdzie się wychowałam. Mają po lat 11 więc w tym roku poślę ich do Hogwartu. Mam nadzieję, że się cieszysz. Oczkujcie nas 22 lipca o godzinie 18.50.
Pozdrawiam:
Ann Wibston
PS: Nie używam już nazwiska Deava.
-To wspaniale- powiedziała Dorcas. Wszyscy się z nią zgodzili. No, prawie wszyscy. Tonks która przed przeczytaniem listu miała różowe włosy i uśmiech na twarzy teraz zbladła, włosy przybrały siwą barwę, a w oczach miała łzy. Zauważył to Remus.
-Doro kochanie co ci jest?- zapytał, lecz ona nie odpowiedziała tylko pobiegła do swojego pokoju, ponieważ teraz okresowo tu nocowała. Remus poszedł za nią. Zapukał do drzwi. Ona jednak nie odpowiedziała. Nacisną klamkę spodziewając się, że drzwi będą zamknięte. Klamka jednak łatwo nacisnęła się i drzwi otworzyły się ukazując wnętrze pokoju. Na łóżku leżała Nimfadora.
-Kochana co ci jest- powtórzył pytanie Remus.
-N-n-nic- wyjąkała zanosząc się płaczem.
-Przecież widzę.- powiedział Remus spokojnie.
-Bo A-ann t-twoja sz-szkolna miiiłoooooooość wraca- płakała coraz głośniej.
-I co z tego skarbie? Czyżbyś myślała, że kiedy wróci zostawię ciebie dla niej?-spojrzał na nią ze śmiechem w oczach.
-A nie?- zdziwiona zapomniała, że płakała.
-Oczywiście, że nie.- powiedział.
-Jak to?- zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Kiedyś może i ją kochałem, ale teraz istnieje dla mnie jedna kobieta. I jesteś nią ty.- powiedział i ją pocałował. Włosy Tonks stały się intensywnie różowe, wręcz neonowe.
-A teraz kiedy już wiesz, że zależy mi tylko na tobie, zejdziesz ze mną na dół aby przywitać Ann i jej dzieciaki.- pociągnął ją do salonu. Tam gospodarze i reszta oczekiwali Kocicy.
-Która godzina?- zapytał Peter.
-Teraz już 18.50- powiedziała Dorcas i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Lily poszła otworzyć. Po chwili wróciła z Ann( która pomimo tego, że ma już 37 lat nic się nie zmieniła) i z bliźniakami. Chłopiec zapewne Remus James rozglądał się figlarnie po pokoju. Wszyscy domyślili się, że jak na obdarowanego imionami dwóch Huncwotów, lubi psocić. Dziewczynka w liście nazwana Liliann Kate stała spokojnie i przyglądała się zebranym.
-Cześć! Tak się za wami stęskniłam!- wykrzyknęła Ann i przytuliła wszystkich po kolei. Zatrzymała się przy Tonks.
-Ciebie nie pamiętam- powiedziała szczerze Wibston. Remus pospieszył z wyjaśnieniem.
-Ann to jest moja narzeczona Ninfadora Tonks- powiedział.
-Aaaaa. W takim razie...- powiedziała Kocica i niczym nie zrażona przytuliła Tonks.
- Remus powiedział całe moje imię ja jednak wolę jak się do mnie zwracają Dora lub Tonks- poprawiła Remusa Dora.
-A po ślubie tylko Dora- zaśmiała się Ann.- Ja też nie lubię swojego pełnego imienia, a raczej imion.
-Tak? A jakie są?- zapytała ciekawa Tonks.
-Doro skarbie, to może lepiej usiądźmy, bo to trochę potrwa.- wszyscy potwierdzili słowa Remusa nawet dzieci Ann.
-Ok- zgodziła się.
-Więc nazywam się: Ann Magdalenne Janette Alexande Pheobe Eleanor Luiza Mirinda Ostafia Sofia Prue CeCe Wibston II- skończyła- a teraz pokarz mi pierścionek zaręczynowy- uśmiechnęła się ciepło.
Przez cały wieczór Ann była tak miła dla Tonks, że Lily zaczęła się obawiać.
-Ann możesz na słowo?- zapytała.
-Tak jasne- a gdy odeszły zapytała- Co jest?
-Dlaczego jesteś taka miła dla Tonks. Przecież jest narzeczoną Remusa.
-No i?- zapytała- Jestem zadowolona, że Remus jest szczęśliwy. Ja już go nie kocham.
I tak oto kończy się miłość Ann i Remusa.
***********************************************************************************
No i?
Napisałam. Raczej nie romantyczne. Nikt tu nie ucierpiał. Przepraszam za imiona Ann=). Już wyjaśniam: jej rodzina była pochodziła z rodziny królewskiej małej wyspy dlatego Ann miała tak dużo imion.
Do napisania:
Lily Evans
Subskrybuj:
Posty (Atom)