niedziela, 27 października 2013

37.Mecz. Tu się gra!!!

  Mecz Gryfoni vs Ślizgoni. To był już trzeci mecz w tym roku. Wszyscy zastanawiali się jak potoczy się dzisiejsza walka o zwycięstwo. Gryfoni z Harrym Potterem na czele byli niczym zawodowcy, a Ślizgoni z Draconem Malfoyem jako kapitanem byli niezbyt bezpieczni. Mecz zaczął się z wielkim hukiem, ponieważ jakiś uczeń miał mini armatkę z ,,Magicznych dowcipów Weasley'ów'' i postanowił jej użyć.
-Gryfoni od początku przejmuję piłkę!!! Wesley podaje do Thomasa, a Thomas do nowego nabytku drużyny mianowicie do Morlenn'a!!! Nowego pierwszaka!!! Młody lata jak strzała! Potter szkolisz sobie konkurencję!!! RJ strzela do bramki Ślizgonów! W dodatku celnie!!! 1:0 dla Gryffindoru!!!
  Harry krążył wokół boiska, ale nie mógł dopatrzeć się znicza. Martwił się, że to Malfoy jako pierwszy zdobędzie skrzydlatą piłeczkę i wygra.
  Martwił się jednak nie potrzebnie, bo obrońca Ślizgonów przepuścił wszystkie 100 strzałów RJ. Samego RJ. Przepuścił też wszystkie piłki jakie strzeliła Ginny i Dean. Ron natomiast nie dał sobą pomiatać i  nie przepuścił ani jednej. Więc( nie zaczyna się zdania od więc- dop.aut.) po godzinie
wynik był 221:0 dla Gryffindoru. Malfoy na skraju załamania nerwowego latał po boisku i z wzrokiem szaleńca szukał znicza. Wiedział, że i tak nie wygra, ale chciał przegrać przynajmniej ze 100 punktami.
-No nie!!! Weasley przepuścił piłkę!!!- jękną żałośnie komentator.
Harry w końcu dopatrzył się znicza. Zaczął pędzić jak szalony. Malfoy po sekundzie go dogonił i lecieli łeb w łeb. Jednak to Harry był górą.
-Tak!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Gryfoni wygrywają mecz z wynikiem 371:1!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- krzyczał komentator. Malfoy wpadł w szał i zepchną Harry'ego z miotły. Byli 100 metrów nad ziemią, a Harry spadł na głowę. Nikt nie wiedział co teraz się stanie z Harrym. Szybko zabrali go do SS. A tam pani Pomfrey zbadała go i oceniła lekki wstrząs mózgu.
-Minewro czy możesz zawiadomić rodziców Harry'ego?- zapytał Dumbledor.
-Tak. Oczywiście. Już to zrobię.- powiedziała McGonagall i poszła zawiadomić Potter'ów.
Godzinę później w gabinecie dyrektora:
-Nic mu nie będzie?- zapytała Lily Potter. Oczy miała czerwone od łez, a trzeba wspomnieć, że w jej stanie to nie wskazane się martwić.
-Nie. Kiedy już się obudzi powinien normalnie funkcjonować.Jego pamięć też nie zostanie naruszona.-wyjaśnił dyrektor.
-A kiedy się obudzi?- zapytał Rogacz, który przytulał zapłakaną żonę.
-Niestety jest to nie wiadome.- powiedział ze smutkiem drops- ale mam obowiązek wam powiedzieć, że Draco Malfoy zostanie ukarany w najgorszy sposób jaki się da. Już wezwałem Lucjusza do szkoły.
-Lucjusz pociągnie za odpowiednie sznurki w Ministerstwie i Draco nie zostanie ukarany.- Lily
 rozszlochała się jeszcze bardziej.
--Nie zapominaj skarbie, że ja się postaram o to by Draco został ukarany.- przypomniał jej James.
-możemy zobaczyć Harry'ego?- zapytała Lily Potter.
-Tak, oczywiście. Mam was odprowadzić, czy jeszcze pamiętacie gdzie znajduje się Skrzydło Szpitalne?- zapytał dyrektor.
-Nie. Sami się tam udamy- powiedział a Lily. Kiedy szli przez korytarz do SS Lily mówiła do Jamesa:
-Dosłownie jak ty. Ty też leżałeś w SS. Pamiętasz? Też na siódmym roku.
-Jak mógłbym zapomnieć? Kiedy się obudziłem widziałem tylko rude kolory. Zastanawiałem się czy jeszcze śnię czy ktoś o rudych włosach mnie dusi- zaśmiał się pan Potter. Jego żona też zaśmiała się przez łzy. W końcu doszli do SS. Weszli i od razu podeszli do jedynego zajętego łóżka w sali. Leżał na nim blady jak ściana Harry z opatrunkiem na głowie. Koło łóżka siedziała Ginny. Cała zapłakana.
-Witam państwo Potter- powiedziała pielęgniarka- jest tu tak często- wskazała na Harry'ego- jak ty w czasach szkoły Jamesie.
-Mi też miło panią widzieć- przywitał się huncwot- Ginny co jest?
-Dlaczego on tu musi leżeć kiedy Malfoy chodzi sobie bez karnie po korytarzach?- szlochała Ginny.
-Draco zostanie ukarany- powiedziała Lily- a gdzie Ron i Hermiona?
-Pani Pomfrey wygoniła. Ja nie chcę stąd iść. Zostanę tu dopóki Harry się nie obudzi.
-Za niedługo się obudzi. Zobaczysz- powiedział James.
***********************************************************************************
Udało mi się!
Napisałam!!!
Bijcie mi brawo. Tak długo nie mogłam się jej dogrzebać w mojej wyobraźni, że się aż płakać chce.
Następny post powinien się pojawić za niedługo.
Post na blogu o Ninie pojawi się wcześniej.
Dzięki:
Gabrysia M.

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie tylko.. CO TAK KRÓTKO?!
    Boże, żeby tylko Lily nie poroniła..!
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Martyna Ch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bije brawo, bije! Słyszysz? No jasne , że słyszysz . Jak nie to daj znać kupię Ci aparat słuchowy! Hahahahha nie słuchaj mnie!
    Rozdział bosski czekam na next!
    I czekaj tylko do cb przyjadę i Ci avadą walnę za ten brak długości!
    Hhahaha pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani